Miały być pieniądze na czarną godzinę, a pozostał niesmak, bo z oszczędności złożonych w banku czternaście lat temu na dwóch walutowych rachunkach zostało niewiele, a do jednego nawet trzeba było dopłacić. Tak oto zakończył się sen o spokojnej, finansowo bezpiecznej starości dla małżeństwa Ch.
W 2003 roku państwo Ch. założyli w Banku Pekao SA dwa rachunki: jeden dolarowy, drugi w walucie euro.
– Co prawda kwoty, które wpłaciliśmy nie były wysokie, ale chcieliśmy mieć zabezpieczenie, by na emeryturach, w razie wydarzeń losowych czy choroby, móc wyciągnąć z konta trochę grosza – skarży się w redakcji pan Andrzej Ch. – Właśnie teraz nastąpił taki moment, że pieniądze stały się potrzebne, bo żona zachorowała i potrzebuje drogich zastrzyków, ale zamiast zyskać oszczędności, doświadczyłem w banku tylko upokorzenia i nerwów. Zamiast odejść od okienka z grubszym portfelem, musiałem z niego jeszcze wyjąć pieniądze.
– Porażające jest również to, że nikt w moim oddziale nie umiał mi wyjaśnić, jakie opłaty czy prowizje zżarły moje oszczędności – stwierdza rozgoryczony pan Andrzej. ©℗
Cały artykuł w "Kurierze Szczecińskim", e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 11 maja 2017 r.
Katarzyna Lipska-Sokołowska
Fot. Marek Klasa