Przechodniom łzawią oczy, a kierowcom dym wydobywający się z kominów zasłania widok na drogę. Tak w sezonie grzewczym wyglądają niektóre ulice w Barlinku.
Barlinek pewnie nie bez przyczyny reklamowany jest jako perła Pomorza Zachodniego. Latem miasto nad malowniczym Jeziorem Barlineckim odwiedza wielu turystów z Polski i z zagranicy. Gdyby w większej liczbie przyjeżdżali oni zimą, zdziwiliby się, że bardzo często gęsty dym utrudnia poruszanie się po mieście zarówno pieszym, jak i kierowcom. Na ostatniej sesji Rady Miejskiej drażliwy temat poruszył radny Marek Kurkiewicz.
– W Barlinku dzieje się rzecz straszna. Wystarczy wejść na ulice: Kopernika, Grunwaldzką, Kościuszki i spojrzeć w stronę szpitala. Nie widać nawet ulicy Tunelowej. Policjant ma obowiązek wejść do mieszkania i sprawdzić, czym mieszkańcy palą w piecu. Może kontrole spowodują, że mieszkańcy zaczną myśleć o sobie, swoich wnukach i dzieciach. Czas zacząć na ten temat rozmawiać, bo niby Barlinek jest miastem turystycznym, ale zbyt mało robimy w kwestii ochrony środowiska – podkreślał radny Kurkiewicz.
Radny zwrócił także uwagę na to, co dzieje się jesienią na terenie ogródków działkowych. Dym unoszący się z działek nie tylko przeszkadza okolicznym mieszkańcom, ale stanowi zagrożenie dla kierowców.
W trakcie sesji nikt nie odniósł się do tego tematu. Zapytaliśmy policjantów, czy mogą wejść do każdego mieszkania i sprawdzić, czym ludzie palą w piecach. Okazuje się, że nie. Aby taką kontrolę przeprowadzić, musi być konkretne zgłoszenie. Wtedy policjanci podejmą interwencję. Jeśli sygnał się potwierdzi, mogą winowajcę ukarać mandatem.
* * *
Kilka lat temu w Barlinku dyskutowano o powołaniu straży miejskiej. Raz nie chcieli jej radni, raz władze miasta. Argumentem przeciw było to, że strażnicy nic nie będą robili, tylko karali kierowców. Widać chociażby po opisanym problemie, że straż miejska jednak by się przydała. Do kontrolowania, czym palą w piecach mieszkańcy i co puszczają z dymem na ogródkach działkowych.
Tekst i fot. J. Słomka