Dwaj byli ministrowie – Jacek Piechota i Wiesław Kaczmarek – oraz trzej dawni członkowie rady nadzorczej Stoczni Szczecińskiej Porta Holding zeznawali w środę (20 lutego) w Sądzie Okręgowym w Szczecinie. Po raz kolejny, bo sprawa po apelacji wróciła do pierwszej instancji. Są świadkami w procesie, jaki Skarbowi Państwa wytoczyli akcjonariusze SSPH, którzy chcą zapłaty z tytułu utraty wartości akcji.
Pozew zbiorowy wniesiono w 2012 r. do Sądu Okręgowego. Przesłuchano ponad 30 świadków, m.in. byłych premierów, ministrów, dziennikarzy i menedżerów. Do postępowania grupowego przystąpiło ponad 2000 akcjonariuszy. Chcą zapłaty w wysokości przeszło 21 zł za akcję (co najmniej). Taka bowiem była jej wartość księgowa w 2002 r., tuż przed upadłością holdingu, co nastąpiło za rządów SLD. Porcie Holding zabrakło pieniędzy na bieżącą działalność, a banki odmówiły udzielenia kredytów, gdyż nie chciał ich poręczyć Skarb Państwa. Członków zarządu SSPH aresztowano pod zarzutem działania na szkodę firmy, a po latach uniewinniono.
Łączna kwota roszczeń wynosi co najmniej 26 mln zł.
We wrześniu 2017 r. Sąd Okręgowy oddalił powództwo Krzysztofa Piotrowskiego, reprezentanta grupy akcjonariuszy starających się o odszkodowanie. Sędzia przyznał, że wartość akcji spadła do zera, ale – jak orzekł – powód nie zdołał udowodnić, że ma to związek z działaniami funkcjonariuszy Skarbu Państwa.
Sąd Apelacyjny w maju 2018 roku uchylił ten wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia Sądowi Okręgowemu. Ten musi m.in. dopytać świadków, którzy już wcześniej zeznawali, o kwestie dotyczące sytuacji finansowej SSPH krótko przed upadłością czy okoliczności związanych z decyzją o nieudzieleniu firmie gwarancji potrzebnych do uzyskania bankowych kredytów.
W środę odbyła się pierwsza rozprawa. Sąd zamierzał przesłuchać sześciu świadków, ale stawiło się pięciu. Były premier Leszek Miller usprawiedliwił nieobecność chorobą.
– Wiem o piśmie skierowanym do premiera Millera, w którym zarząd stoczni zwracał się o udzielenie gwarancji, ale wtedy już wiarygodność danych przedstawianych przez zarząd była zakwestionowana przez konsorcjum banków – mówił były minister gospodarki Jacek Piechota.
Jak dodał, banki oceniły, że konieczna jest 80-procentowa redukcja zobowiązań stoczni, aby w ogóle procedować dalej sprawę.
Były minister skarbu Wiesław Kaczmarek mówił o ograniczonym zaufaniu do zarządzających spółką.
– Przedsiębiorstwo utraciło płynność, a odpowiedzialność za to ponosi zarząd – uzasadniał.
Na temat sytuacji ekonomicznej Porty Holding wypowiadali się dawni członkowie jej rady nadzorczej.
– Za moich czasów stocznia była w dosyć dobrej kondycji – stwierdził Eugeniusz Szerkus, który w radzie był do marca 2001 r. – Ogólna sytuacja na rynku światowym sprawiła, że stocznia musiała się modernizować, weszła w nową produkcję prototypowych chemikaliowców.
Dodał, że cały czas inwestowała. Jak zaznaczył, zarząd przewidywał trudne czasy dla przemysłu okrętowego i dlatego planował rozwijać też inną działalność. Jedną z nich miała być baza paliwowa w Świnoujściu.
– Gdy odchodziłem, stocznia miała zaplanowane 34 kontrakty, praca była zapewniona na trzy lata – mówił. – Perspektywy wydawały się bardzo dobre.
Potwierdził to prof. Leszek Pacholski, który był przewodniczącym rady nadzorczej.
– Gdyby dano nam więcej czasu, to praktycznie baza paliwowa pozwoliłaby nam się rozwijać i całemu holdingowi funkcjonować normalnie – przekonywał. – Wszystko, co zarząd robił, było zgodne z prawem i na zdrowy rozsądek nic więcej nie można było zrobić.
Inny członek rady nadzorczej, prof. Tadeusz Graczyk, podkreślał, że stocznia była doskonale zarządzana przez najlepszą kadrę. Na koniec oświadczył, że dla niego i stoczniowców jest to proces o odzyskanie dobrego imienia, ale również powinni zostać wskazani winni.
Kolejna rozprawa odbędzie się 27 lutego.
Elżbieta Kubowska
Fot. Dariusz Gorajski