Ponad 1000 jednostek odwiedziło w 2017 roku port jachtowy na Wyspie Grodzkiej. To o ponad 30 proc. więcej niż rok temu. Popularność NorthEast Mariny wśród żeglarzy i wodniaków z roku na rok rośnie.
Podobnie jak rok temu największą grupę gości portu jachtowego stanowili Niemcy. Do Szczecina przypłynęło ponad 600 jednostek pod banderą naszych zachodnich sąsiadów. Drugą pod względem liczebności grupą byli Polacy. Mimo że biało-czerwonych jachtów było niespełna 300, to właśnie nasi rodacy zostawali u nas najdłużej. Część z nich podpisała z Żeglugą Szczecińską umowy rezydenckie, które gwarantowały im miejsca postojowe nawet na pół roku. Goście zagraniczni przypływali do nas zazwyczaj na weekend. Zostawali jedną, dwie noce, odpoczywali, oglądali miasto i płynęli dalej.
- Łącznie zliczyliśmy 12 bander, które w sezonie 2017 odwiedziły Szczecin i nasz port - wylicza Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik prasowy miasta ds. żeglarstwa i turystyki. - Byli dobrze znani goście – Szwedzi, Holendrzy, Duńczycy, Norwegowie, Szwajcarzy, Brytyjczycy, Austriacy i Finowie. Szczególnie ucieszyła nas wizyta pięknego, luksusowego, 24-metrowego jachtu motorowego z Monako. Jego właściciel po przypłynięciu poprosił o zamówienie przejazdu VIP na podszczecińskie lotnisko, skąd w dalszą drogę udał się prywatnym samolotem. Najbardziej egzotycznym gościem była jednostka zarejestrowana w stolicy południowoamerykańskiego Chile – Santiago. 14 metrowy jacht charakteryzował się uśmiechniętą załogą głośno rozmawiającą po hiszpańsku. Ponadto odwiedziły nas jednostki o tak intrygujących nazwach jak „San Escobar”, „Krokodyl” i „Dar żony”. Gościliśmy również trzy „Anie” i jedną „Hanię”.
Operatorzy mariny oceniają, że wpływ na frekwencję podczas tegorocznego sezonu miał finał regat The Tall Ships Races. Wielkie żaglowce na początku sierpnia przyciągnęły do Szczecina setki mniejszych jednostek. Część z nich cumowała przy kejach na Wyspie Grodzkiej.
(k)
Fot. Elżbieta KUBOWSKA