Rozmowa z Maciejem Kopciem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej
- Z dniem 4 stycznia przestał pan być nauczycielem XIII Liceum Ogólnokształcącego i Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie i został wiceministrem. Czym zajmuje się pan w Ministerstwie Edukacji Narodowej?
- Są to tematy bieżące, nad którymi obecnie pracujemy, a które dotyczą m.in. działań związanych z sześciolatkami, podstawą programową dla przedszkoli, nauczaniem historii, sprawdzianem w szkole podstawowej, weryfikacją wyniku matur, nowym pomysłem na SKS-y. Jednak moim głównym zadaniem jest nadzór nad Departamentem Jakości Edukacji w MEN, czyli kontrolowanie instytucji odpowiedzialnych za nadzór pedagogiczny, takich jak kuratoria oświaty czy Centralna Komisja Egzaminacyjna. Ponadto podlegają mi także kwestie bezpieczeństwa i wychowania w szkołach i placówkach. Zajmuję się również zadaniem, o które sam poprosiłem, czyli organizacją pracy z uczniem szczególnie uzdolnionym.
- Szykują się duże zmiany w oświacie. Nauczyciele w ostatnich latach narzekają, że oświata notorycznie się zmienia.
- Od kiedy zacząłem pracę w szkole w 1987 roku zmieniła się nie tylko oświata. Zmienił się ustrój, rzeczywistość, świat wokół nas. Wcześniej nie było komputerów, tabletów, komórek, inne były aspiracje rodziców i uczniów. Przed dobrą zmianą nie należy uciekać. Niestety, to co wprowadził minister M. Handke w 1999 r. się nie sprawdziło. Utworzył licea profilowane, które po cichu zlikwidowano, a w tym czasie system szkolnictwa zawodowego przeżył kryzys. Błędem była ostatnia zmiana, gdzie przerzucono ostatni rok kształcenia ogólnego z gimnazjum do pierwszej klasy liceum. To zniszczyło ideę liceum ogólnokształcącego, sprowadzając je do dwuletniego kursu przedmaturalnego. Jestem historykiem i nie rozumiem po co uczniowie pierwszej klasy liceum uczą się historii XX wieku, skoro później mają to samo w trzeciej klasie w zakresie rozszerzonym. To strata czasu i pieniędzy. Nauka historii ma istotne znaczenie dla naszej tożsamości narodowej, a wprowadzony po społecznych protestach w obronie nauczania historii przedmiot - historia i społeczeństwo - nie rozwiązuje problemu. Jeszcze bardziej przeraża zredukowanie zakresu nauczania przedmiotów przyrodniczych, a przecież kształcenie w tej dziedzinie przekłada się bezpośrednio na innowacyjność i rozwój gospodarczy. Dlatego tak ważne jest, by bazować na przedmiotach przyrodniczych. Bezsprzecznie obecną sytuację trzeba zmienić.
- Na najpoważniejszą rewolucję zapowiada się jednak likwidacja gimnazjów, utworzonych prawie 17 lat temu. Dlaczego?
- Reforma oświaty minister K. Hall, wprowadzona w 2009 r., zakładała jej ewaluację po zakończonym cyklu kształcenia. To, co my chcemy dziś zrobić, jest właśnie taką ewaluacją. Dziś widać, że utworzenie gimnazjów było błędem, a dalsze reformy tylko pogorszyły sytuację. Ogromna praca nauczycieli i wysiłek samorządów bardzo wiele zmieniły na korzyść gimnazjów. Ostatecznie jednak ocena społeczna gimnazjów nie jest dziś pozytywna. Założeniem gimnazjów było wyrównywanie szans uczniów z różnych środowisk, co nie do końca się powiodło. Decyzja o "przerzuceniu" części programu gimnazjum do klasy pierwszej szkoły ponadgimnazjalnej pokazała jedynie, że teraz mamy problem przeniesiony do szkół ponadgimnazjalnych.
[..]
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Elżbieta KUBERA
Cały wywiad w magazynowym "Kurierze Szczecińskim" i e-wydaniu
Fot. Ryszard PAKIESER