Środa, 25 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

W KURIERZE - Przypadek Romana Łyczywka cz. 7

Data publikacji: 26 sierpnia 2017 r. 14:39
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:48
W KURIERZE - Przypadek Romana Łyczywka cz. 7
 
Konspiracja, część pierwsza

Niemcy po wejściu do Poznania we wrześniu 1939 r. wzięli za zakładnika ojca Franciszka. Łyczywkowie wtedy już mieszkali w willi, do której wprowadzili się raptem parę miesięcy wstecz.

Jako untermensche nie mieli prawa do własnego majątku. Zostali wysiedleni do Generalnego Gubernatorstwa. Niemcy weszli na gotowe. Kradli na wielką zorganizowaną skalę. Rozpoczął się dla nich czas żniw. Złotych żniw.

Bezbłędnie przygotowani. Z listami przyszłych ofiar. Ten pod mur, ten do obozu, a tamten do GG. Absolwenci elitarnych kursów szkolących „bojowników rasy” w Krösinsee am Falkenburg. Ordensjunkrzy. Zemsta Pommern na Posen za to, że po 1918 roku zechciał być polski. Tak jak chciał Ackermann.

Franciszek wycieńczony więzieniem niemieckim, wysiedlony prawie tak jak stał, długo nie żył. W GG zmarł również najstarszy syn – Stefan. Kolejny Zenon aresztowany w Garbatce, gdzie zesłano Łyczywków, trafił do Auschwitz. Zwykła droga polskich inteligentów pod rządami Niemców. O swojej matce Roman napisał, że miała fantazję ponad miarę. Przy pomocy wyniesionego z Odolanowa bezbłędnego niemieckiego trafiła przed oblicze jednego z największych niemieckich zbrodniarzy samego komendanta Hessa. Ponoć obiecał jej wolność dla syna. Ale przyszło pismo. Dzień jego niedoszłego zwolnienia został dniem jego śmierci.

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 25 sierpnia 2017 r.

Wojciech LIZAK

Na zdjęciu: Krystyna Wize-Łyczywek

Fot. Muzeum Powstania Warszawskiego

Ostatnia część tekstu ukaże się wyjątkowo nie w piątek, ale w środę, 30 sierpnia.

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Pol
2017-08-26 19:27:50
Ku...wa, jak długo jeszcze?
Tez pamietam
2017-08-26 16:57:59
30 km od Poznania 2 w nocy roku 1941 2 niemcow aresztuje mnie 2 latka i mame i wywoza do niemieckiego obozu koncentracyjnego dla wylacznie wielkopolan w Konstantynowie kolo Lodzi.Dziadek blaga po drodze na dworzec niemcow zeby choc 2 letnie dziecko czyli mnie wroga 3 rzeszy chociaz zostawili ale odpowiedzieli strzalami z broni i na szczescie nie trafili wiec dziadek przezyl.Pozniej juz jak pilkarzem bylem nikomu z tego sie nie zwierzalem bo moze by sie smiali.Dopiero tam w Berlinie to mecz Pogoni z Dynamem Berlin przerwali bo ja uslyszalem po niemiecku sveine polen i goniac niemca 60 m pewnie bym go udusil wczesniej powalajac na murawe ale nas rozerwano i mecz zakonczono.i bylo to 20 lat po wojnie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA