Jeżeli w naszym pokoleniu Polska nie potrafi zagospodarować Ziem Zachodnich, to w następnych straci do nich prawo - ostrzegał Eugeniusz Kwiatkowski - szef Delagatury do spraw Wybrzeża, a przed wojną wicepremier, budowniczy Gdyni, gdy przybył do Szczecina w grudniu 1945 roku.
W ubiegłorocznym Zjeździe Historyków w Szczecinie uczestniczył Marian Marek Drozdowski - prof. zwyczajny PAN, historyk, biografista i varsavianista, autor prac naukowych i książek popularyzujących wybitne postacie II Rzeczypospolitej, a szczególnie E.Kwiatkowskiego. W latach 1950-55 M, Drozdowski odbywał studia na szczecińskiej WSE ( założonej w 1946 przez Kwiatkowskiego), które zwieńczył pracą magisterską pisaną u prof.Bolesława Kaczmarkiewicza pt. „Kolejowa obsługa portu szczecińskiego". A tak wspomina swe szczecińskie lata:
- Przyjechałem do Szczecina w 1950 roku, by podjąć studia na Wyższej Szkole Ekonomicznej, wtedy też poznałem moją żonę, Zostałem przewodniczącym rady miasteczka akademickiego Ku Słońcu. Potem, gdy Dywizja Pomorska zajęła nasze obiekty, wraz z kolegami pracowałem przy odbudowie obecnego osiedla studenckiego. Dzisiejsza młodzież nie wyobraża sobie pewnie takiej sytuacji. Wtedy panował wspaniały nastrój, zapał do budowy nowego. A warunki były trudne, w mieście panoszył się garnizon sowiecki, wciąż zdarzały się przypadki napadów i grabieży, gwałcono nasze kobiety. Pamiętam jak po zajęciach eskortowaliśmy grupy koleżanek. To były niełatwe, ale piękne dni...
- Właśnie w roku 1950, dzięki umowie premiera Cyrankiewcza z władzami sowieckimi, znaczna część portu, szpitale oraz kontrola dróg znalazła się już w gestii państwa polskiego. Ruszyła odbudowa portu i stoczni, trwał dynamiczny rozwój żeglugi, otwarta została zaprojektowana w pierwszym powojennym trzyleciu specjalna strefa wolnocłowa Ewa. To, co w latach 1945 - 1948 zaprojektował właśnie Eugeniusz Kwiatkowski.
Tym wszystkim ludziom, którzy wtedy z mozołem zabiegali o sprawy Szczecina, podnosili miasto z ruin, winniśmy wielki szacunek. Chcę dziś po latach przypomnieć wspaniałego Polaka, który dał polskiemu portowi w Szczecinie pierwszy impuls do rozwoju. Stąd temat mego referatu: Szczecin i Pomorze Zachodnie w poglądach Eugeniusza Kwiatkowskiego.
Legionista, endek, przyjaciel prezydenta Mościckiego
Wielki organizator polskiej gospodarki był ministrem przemysłu i handlu w latach 1926 - 33, w latach 1933 - 1935 dyrektorem kombinatu chemicznego w Mościcach, a od września 1935 do września 1939 wicepremierem rządu RP.
Natomiast po wojnie, na stanowisku delegata rządu d/s wybrzeża w latach 1945 -1948 ten wspaniały organizator wniósł wartości, które są wciąż niedoceniane.
Przed wojną był głównym architektem polityki gospodarczej państwa, dzięki jego umiejętnościom mała wioska rybacka przekształciła się w największy i najnowocześniejszy port Bałtyku, połączony magistralą węglową ze Śląskiem.
Czy człowiek, który zawsze uznawał prymat gospodarki narodowej nad polityką, po II wojnie, gdy Polska zyskała szeroki dostęp do morza, mógł stać z boku? Przyjął ofertę Gomułki i Osóbki Morawskiego, by zwrócić Polskę frontem do morza. Z Londynu zarzucono mu nawet zdradę ojczyzny - podjął współpracę z rządem zdominowanym przez komunistów, w kraju, który okupowała Armia Czerwona. Niestety, innego państwa Polacy nie mieli...
Kwiatkowski jako delegat rządu do spraw wybrzeża, zaprojektował odbudowę portów w Gdańsku i Gdyni, a także nadał szczególną rangę portowi szczecińskiemu, skutecznie zabiegając o pozyskanie wielkiego tranzytu czechosłowackiego przez nabrzeże Ewa.
Na podstawie wykładu i rozmowy z prof. Marianem Markiem Drozdowskim opracował: Janusz Ławrynowicz
Cały artykuł w magazynowym "Kurierze Szczecińskim" i e-wydaniu
Fot. Dariusz GORAJSKI
Na zdjęciu: w lutym br. w Kaplicy Ludzi Morza bazyliki archikatedralnej w Szczecinie odsłonięto popiersie E. Kwiatkowskiego.