Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

W KURIERZE: Klapsy w przedszkolu

Data publikacji: 20 lipca 2016 r. 10:26
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:09
W KURIERZE: Klapsy w przedszkolu
Fot. Robert Wojciechowski  

W maju tego roku zabrała 3-letniego Filipa z punktu przedszkolnego w Trzebiatowie. – Krzyk, wystawianie na taras, zmuszanie na siłę do leżenia – to tylko niektóre z zachowań, jakie dyrektor placówki stosowała wobec mojego dziecka – tłumaczy Magdalena Jarczak, która powiadomiła o sprawie kuratorium oświaty. Właścicielka punktu przedszkolnego odpiera zarzuty.

Rodzice Filipa przypadkiem dowiedzieli się, że w przedszkolu, które reklamuje się w sieci jako przyjazne i bezpieczne miejsce, mogło dochodzić do zachowań, które w ich ocenie mają charakter znęcenia psychicznego i fizycznego nad ich synem.

– 14 maja. Bawimy się na placu zabaw w drewnianym domku. W środku stolik, plastikowe krzesełka. Przed wejściem mały taras. „Mamo będziesz moją siostrzyczką. Przyszłaś do przedszkola i marudzisz, płaczesz za mamą”. Dziwię się, ale zaczynam wcielać w rolę. „Chcę do mamy” – zaciągam żałośnie. Nagle mój syn mówi stanowczym i rozkazującym tonem, którego nie znam: „uspokój się, mama zaraz przyjdzie”. Płaczę dalej. On znów mnie uspokaja. Wreszcie bierze krzesełko, wystawia je na tarasik. Każe mi usiąść i dodaje: „Jesteś teraz smutna i za karę będziesz tu siedziała, aż się nie uspokoisz”. Zostawia mnie. Zamyka się w domku. Po chwili wychodzi. Pytam, dlaczego kazał mi siedzieć na tarasie. A on, że płakałam i marudziłam. „Płakałam, bo tęskniłam, bo byłam sama bez mamy w przedszkolu” – tłumaczę mu i mówię, że to nic złego. On na to: „No tak, ale pani Ola mi tak robi” – mowi mama 3-letniego Filipa.

Od tej chwili kobieta czujnie obserwuje dziecko. Pyta czy widuje panią w przedszkolu.

– Wiedziałam, że mimo zaawansowanej ciąży, przychodzi do placówki, włącza się w zajęcia – mówi pani Magdalena. – Któregoś dnia pytam o panią Olę. Filip mówi, że była w przedszkolu. Opowiada, że kazała mu się położyć obok siebie. Dopytywałam, co było później. „Potem trzymała mi głowę i mnie to bolało, a później zabrała mnie na karę i ja płakałem”. Byłam przerażona. ©℗

Marzena Domaradzka

Więcej w środowym „Kurierze Szczecińskim” i e-wydaniu z dnia 20 lipca 2016 r.

Fot. Robert Wojciechowski

 

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

inna sprawa
2016-07-20 17:38:27
ze dzisiaj rodzice nie potrafia zapanowac nad swoimi dziecmi - nie znam sie na dzieciach ale prawda jest ze od kilkunastu lat robia sie coraz bardziej rozwydrzone a rodzice nie potrafia nad swoim potomstwem zapanowac (winne zapewne jest telewizja. media , sami rodzice ale i Panstwo ktore woli rozdawac pieniadze niz np. inwestowac w takie rzeczy jak szkoly rodzenia, szkoly wychowywania dzieci i oczywiscie dla najpotrzebniejszych np darmowa zywnosc czy ubrania, czy zaplata za wielodzietna rodzine czynszu,itp a nie po 500zl na dziecko za ktore rodzice kupuja uzywane auta z zachodu lub TV na raty)
Szok.
2016-07-20 12:55:51
Niestety, takie zachowania są bardzo trudne do udowodnienia, gdyż świadkami są małe dzieci, nie do końca umiejące rozróżniać czyny naganne. Jednak przeżycia z tego okresu rzutują na dalszy rozwój człowieka i mogą dać o sobie znać w dalekiej przyszłości. Jednak nie ma się co dziwić, skoro w Szczecinie takie punkty powstają jak grzyby po deszczu, a nawet kiedyś pewna radna powiedziała, że sama zna panią, która mogłaby już otworzyć wiele takich punktów, gdyby miasto zapewniło zapotrzebowanie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA