Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

W jedności (antyatomowej) siła

Data publikacji: 02 listopada 2015 r. 12:00
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:32
W jedności (antyatomowej) siła
– Sąd ma wątpliwości, a zatem sprawa powinna wrócić do pierwszej instancji albo trafić do Trybunału Konstytucyjnego - prognozuje Zygmunt Ramotowski (z lewej) z grupą aktywistów antyatomowych z gminy Mielno.  

Ciągle w zawieszeniu jest sprawa wskazania lokalizacji elektrowni jądrowej w Gąskach w gminie Mielno. Decydująca rozprawa odbędzie się w czwartek (5 bm.) przed Naczelnym Sądem Administracyjnym w Warszawie.

Poprzednie dwie odsłony procesu zajęły kwestie proceduralne. Warto przypomnieć, że Gąski w Zachodniopomorskiem, obok Choczewa i Żarnowca w Pomorskiem, były brane pod uwagę jako trzecia lokalizacja inwestycji w planach Polskiej Grupy Energetycznej (PGE).

8 lutego 2012 roku ówczesny wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz dał zgodę na badania specjalistyczne w tej części gminy Mielno. Cztery dni później w ważnym referendum jej mieszkańcy wypowiedzieli się zdecydowanie przeciw planom budowy elektrowni jądrowej na ich terenie. Odtąd Urząd Gminy w Mielnie, Stowarzyszenie Gąski i właściciele nieruchomości w tej miejscowości jako strony toczą spór sądowy.

Nie powiodło przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie, dlatego od lata skargę kasacyjną rozpatruje NSA. 
Szczególnie zaangażowany w oddalenie widma tzw. atomówki w tej części wybrzeża Bałtyku jest Zygmunt Ramotowski, rolnik z Gąsek, oraz jego brat Wiesław i bratowa Alina.

Na rozprawie sierpniowej przed NSA dwukrotnie zwracali się o zmiany składu sędziowskiego, co spowodowało przerwanie posiedzenia. Z kolei 29 października br. familia Ramotowskich już nie była osamotniona.

– Moje argumenty zostały jednoznaczne poparte przez pozostałe strony skarżące: pełnomocnika Urzędu Gminy, pełnomocnika Stowarzyszenia Rozwoju Miejscowości Gąski i pełnomocnika Tadeusza Ignaczaka – powiedział po powrocie ze stolicy Zygmunt Ramotowski. – Podkreślałem przed sądem to, co powinno być podstawą, czyli kto nie trzyma się procedur, ten nie przestrzega prawa. NSA je zachował, choć nasza skarga była początkowo chyba traktowana jako błahostka, że chodzi nie o budowę elektrowni, a tylko o badania. A przecież takie działania to marnotrawstwo wielu milionów złotych z kasy państwa.

Nadto strona skarżąca argumentuje, że wojewoda - w myśl zapisów stosownej ustawy - nie jest upoważniony do wydania decyzji, która jest istotą sporu sądowego. ©℗

Tekst i fot. (m)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA