Podczas niedawnej sesji Rady Miejskiej w Stargardzie wiceprzewodniczący rady Amadou Sy zadał prezydentowi Sławomirowi Pajorowi trzy pytania, m.in.: „Dlaczego urzędnik, który tak bezkarnie szkaluje obraz miasta, może sobie nadal pracować w urzędzie za pieniądze mieszkańców?
Amadou Sy (SLD Lewica Razem) zapytał także: „Dlaczego osoby kierujące miastem milczą w tej sprawie? Czy ujawnione wpisy dotyczące negocjacji z inwestorami nie zaszkodzą relacji naszego miasta z obecnymi i potencjalnymi inwestorami?”.
Chodzi o internetowy blog prowadzony przez osobę podpisującą się Kazeo. Jest to urzędnik magistratu. Na blogu pisał o sprawach prywatnych i zawodowych. Jak powiedział radny, osoby, które zgłosiły się do niego w tej sprawie, niektóre wpisy „uznały za obraźliwe dla naszego miasta”.
Prawdopodobnie chodzi o następujący fragment: „Parszywe i gówniane city. Miasto cieniasów, przydupasów, pier…. włazodupców”. Radny zauważył też, że były tam również informacje „dotyczące prowadzonych negocjacji z inwestorami”.
Odpowiadając na pytania radnego, prezydent miasta Sławomir Pajor stwierdził: „W istocie takie niefortunne zdarzenie miało miejsce. Sprawa została wewnętrznie rozpoznana, wyciągnięto wnioski i konsekwencje również. Natomiast jeżeli chodzi o treść, to jest to pytanie typu, co autor miał na myśli. Ja takiej analizy nie prowadzę”.
Amadou Sy uznał wypowiedź prezydenta za niejasną i niewystarczającą. Ponownie więc zadał trzy wspomniane pytania. Reakcja prezydenta miasta na tę słowną interwencję radnego była następująca: „Powiedziałem w tej sprawie to, co miałem do powiedzenia. Ta sprawa dotyczy nie tylko mnie, dotyczy różnych ludzi. W takich sprawach kierowanie się emocjami przynosi więcej szkody niż pożytku”.
Prezydent miasta nie ujawnił, jakie konsekwencje i za co poniósł autor bloga. Za niedotrzymanie tajemnicy służbowej? Za publiczne przedstawienie swych opinii? Za obrażanie innych (jedną z osób nazwał „Grubasem”)? Znajomy urzędnika twierdzi, że nie ujawnił on na blogu, żadnych tajemnic ani też nie przedstawił nowych, odkrywczych opinii. Dowodzi, że o tym, co znalazło się na blogu, mówi sporo osób, tyle że nie wszystkie od razu piszą o tym w internecie.
Ktoś, kto z taką biegłością jak Kazeo posługuje się komputerem i internetem, powinien wiedzieć, że w sieci nie ma anonimowości i że coś raz umieszczone w internecie, mimo wykasowania, na zawsze w nim pozostanie. ©℗
(żak)
Fot. Piotr Dużak