Poniedziałek, 19 sierpnia 2024 r. 
REKLAMA

Sylwester przełomu

Data publikacji: 31 grudnia 2017 r. 16:03
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:59
Sylwester przełomu
 

Bale sylwestrowe to wydarzenia, które często wspominamy. I choć zwykle bawimy się na imprezach u znajomych – które dawniej nazywano prywatkami, a dziś domówkami – choć wspaniałe są sylwestrowe spotkania w rodzinnym gronie, jest taki okres życia, gdy rujnujemy się finansowo na bale w lokalach gastronomicznych, hotelach i innych ekskluzywnych obiektach użyteczności publicznej.

Dla wielu szczecinian pamiętny zapewne będzie bal w „Starej Filharmonii”, zorganizowany przez tę szacowną placówkę kultury. Gdzieś już o nim pisałem i wspomnę go raz jeszcze, gdyż było to przedsięwzięcie typowe dla pookrągłowego czasu. „Typowe” to znaczy organizowane w czasach początków reform Balcerowicza, gdy w kraju po upadku komunizmu na wszystko – zwłaszcza na kulturę – brakowało pieniędzy. Każdy więc musiał wykazać się przedsiębiorczością, aby zarobić na byt.

A że filharmonia to kultura wyższa, więc bal tani nie był. Wiadomo też, że taki sylwester to koszty dodatkowe. Bo każda kobieta chce być królową wśród księżniczek. A w latach początku tzw. transformacji ustrojowej i gospodarczej o atrakcyjną kieckę raczej nie było łatwo. Z facetami to inna sprawa, bo nie przykładają aż takiej wagi do wyglądu. Ale nic to.

31 grudnia któregoś roku z początku lat 90. ubiegłego tysiąclecia kilkadziesiąt, a może i kilkaset osób przybyło na pierwsze piętro budynku, w którym mieści się do dziś szczeciński ratusz. Obszerne pomieszczenie służyło na co dzień za salę koncertową filharmoników. Wystrój był dość oszczędny. Zamiast siedzeń na widowni pojawiły się stoliki. Jedzenie z dużym opóźnieniem dowożono z jakiejś restauracji, chyba z aspiracjami do kuchni azjatyckiej, bo z termosu nalewali nie najcieplejszą zupę „bambusową”. Na dużych tacach czekały pokaźne obustronne kanapki z nikłym wkładem. Potężne buły dość szybko znikały, bo towarzystwo w oczekiwaniu na kulinarne clou programu dość szybko wygłodniało.

Głodne też było muzyki i tańca, bo mimo że czas mijał, filharmonicy nie palili się, żeby zagrać do tańca. W pewnej chwili wstali i zeszli ze sceny na zaplecze. Minęły kolejne minuty, gdy jakiś dżentelmen oświadczył, że muzyki na żywo nie będzie, gdyż nie zapłacono orkiestrze, która była zresztą w składzie mocno kameralnym.

Na myśl przychodzi tu fragment słów piosenki „Niepokonani”, która w tamtych czasach zaśpiewał Perfect: „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym (…)”. Dalej można by pociągnąć: „wśród tandety lśniąc jak diament”. Ale tu nastąpiłoby nadużycie, gdyż goście balu lśnili brokatami i na pewno nie trącili (przynajmniej) estetyczną tandetą, skoro wybrali filharmonię. Nie da się jednak ukryć, że muzycy – przywołując dość swobodnie, więc bez cudzysłowu, fragment „Niepokonanych” – byli zagadką, której nikt nie zdążył zgadnąć…

Ale w końcu rozległy się dźwięki walca. Nie pamiętam tylko czy na żywo czy z odtwarzacza. Pary zawirowały, a co niektórzy potknęli się lub nawet wpadli do dziur w parkiecie. Ale chłopaki (i dziewczyny) nie płaczą, więc nawet z lekko skręconą nogą taniec trwał.

Inne bale nie były już takie wspominkowe. W jednym z ekskluzywnych hoteli było drogo i drętwo. Może dlatego że na taką imprezę warto się wybrać w większym gronie. Najfajniejsze okazywały się sylwestry wyjazdowe ze znajomymi – gdzieś do małego ośrodka nad jeziorem albo do pensjonatu nad morzem. Jeździło się też w góry, choć to większy wysiłek organizacyjny. Teren miał tą zaletę, że będąc jeszcze „wczorajszym”, można się było wybrać na noworoczny spacer po plaży. Wspaniale można się też było zabawić w klubach studenckich czy powstających wtedy pubach. Nic jednak nie przebiło spontanicznego i pełnego nieoczekiwanych wrażeń sylwestra w filharmonii.

Marek Klasa

Fot. Robert Stachnik

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

M.Dem.
2017-12-31 17:02:37
Cóż warte życie bez odrobinę szaleństwa! Mówili ludzie i tracili sporo na to sylwestrowe szaleństwo. Nie tylko w filharmonii. Całkowicie ich rozumiem. Domowki też były fajne.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA