Samochody zastawiające chodniki denerwują pieszych. W Internecie i na portalach społecznościowych pełno jest zdjęć, funkcjonują nawet specjalne grupy, na których zamieszcza się „mistrzów parkowania”. Ich autorzy nie zgłaszają jednak wykroczeń oficjalnie, bo pokutuje przekonanie, że trzeba będzie pofatygować się do straży miejskiej i tracić czas na składanie zeznań.
– Przepisy się jednak zmieniły i straż miejska nie wzywa już za każdym razem – przekonuje pan Artur. – Wielokrotnie zgłaszałem pojazdy zaparkowane niezgodnie z przepisami, a potem jeździłem do siedziby SM podpisać stosowne zeznania, bo nie toleruję łamania przepisów. Teraz takiej potrzeby nie ma, tylko co z tego? Straż miejska już mnie nie wzywa, ale wymaga tego sąd! To jakaś paranoja!
„W związku z przesłaną przez Pana/Panią informacją oraz zdjęciem dotyczącym nieprawidłowego parkowania pojazdu uprzejmie informuję, iż czynności wyjaśniające są przeprowadzone w oparciu o ustawę z dnia 24 sierpnia 2001r. Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia (DzU nr 106, poz. 1148) – szczególnie o dział VII. Jednocześnie informuję, iż w celu skutecznego postępowania w sprawie o wykroczenie konieczne jest Pana/Pani stawiennictwo i uczestnictwo na etapie czynności wyjaśniających, które mogą doprowadzić do ukarania sprawcy wykroczenia. W związku z powyższym proszę o stawienie się do Straży Miejskiej Szczecin” – takie pismo znowu trafiło do autora zdjęcia.
– To nie do końca tak – wyjaśnia Joanna Wojtach, rzecznik prasowy SM w Szczecinie. – Rzeczywiście przepisy się zmieniły i nie zawsze autor zdjęcia musi być przez nas wzywany. Ale nie od nas to zależy.
Przede wszystkim, by wszcząć postępowanie mandatowe, zdjęcie i mail muszą spełniać kilka warunków. Strażnicy muszą mieć dokładny opis, czyli miejsce wykonania zdjęcia, datę, godzinę nieprzepisowego parkowania. W mailu trzeba też podać swoje dane i opisać wykroczenie. Kara może być w takim przypadku nałożona, o ile użytkownik pojazdu przyzna się do popełnienia wykroczenia i przyjmie mandat. Może jednak odmówić i wtedy sprawa trafia do sądu.
– W takim przypadku jesteśmy zobowiązani do wezwania świadka – przyznaje Joanna Wojtach. – Musi być spisany protokół, który świadek musi podpisać. W innych przypadkach sądy oddalają pozwy, bo strażnik nie jest stroną w sprawie.
Autor zdjęcia oświadcza też, że przekazane przez niego informacje są zgodne z prawdą – to niezbędne w postępowaniu sądowym, bo składanie fałszywych zeznań jest karalne. A zdarzały się nadużycia i niejednokrotnie zdarzało się, że w sporach sąsiedzkich do straży miejskiej trafiały zmanipulowane zdjęcia. Miały obciążać nielubianych sąsiadów, choć z prawdą miały niewiele wspólnego. Ale złożenie podpisu nie oznacza, że musimy się zwalniać z pracy i jechać na konkretną, wyznaczoną godzinę.
– Jesteśmy elastyczni – zapewnia Joanna Wojtach. – Można przyjechać do nas w godzinach urzędowania, ale po uzgodnieniu mogą to być również inne godziny. A w uzasadnionych przypadkach to strażnik jedzie w umówione miejsce, by autor zdjęcia podpisał stosowne dokumenty w dogodnym dla siebie miejscu i czasie.
Dopiero po dopełnieniu tych formalności sprawa może trafić do sądu. ©℗
Tomasz TOKARZEWSKI
Fot. archiwum