Długi sylwestrowy weekend, a właściwie to, co po nim zostało, widać było jeszcze wyraźnie wczoraj na szczecińskich ulicach, osiedlach, parkingach, a także...torowiskach tramwajowych. „Strzelnice” na jezdniach zdarzają się już, niestety, od lat, podobnie na parkingach czy trawnikach osiedlowych, ale usytuowanie ich między torami, to jednak nowość.
- Wyobraźnia ludzi używających petard i rakiet, którymi witają nowy rok, jest wielka, ale niestety, nie zawsze mieści się w niej pojęcie rozsądku i bezpieczeństwa, o zachowaniu porządku już nie wspominając. Dlatego stawianie „wyrzutni” dla środków pirotechnicznych na ruchliwej ulicy albo torowisku po prostu zaskakuje - mówi Joanna Wojtach, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Szczecinie.
Okazuje się, że sylwestrowe strzelnice ustawiono na przykład na ruchliwej ul. Europejskiej. W prawobrzeżnej części miasta stawiano je m.in. na ul. Gwarnej i to dokładnie na linii ciągłej, oddzielającej dwa przeciwległe pasy ruchu. Pozostałości po tym wyjątkowo hałaśliwym, chociaż kolorowym powitaniu 2016 roku, jest sporo. Z ulic i torowisk usuwali je wczoraj pracownicy Zakładu Dróg i Transportu Miejskiego, a na osiedlach pracownicy spółdzielni mieszkaniowych i przedstawiciele wspólnot. Sporo pracy z usuwaniem pirotechnicznych pozostałości miały też brygady firm wywożących odpady.
- Ciągle nie brakuje nieodpowiedzialnych zachowań przy odpalaniu rakiet i petard, ale na szczęście nie trwają one tak długo, jak dawniej. Pomogło w tym zarządzenie wojewody szczecińskiego, który zabronił używania pirotechniki, czyniąc wyjątek tylko w sylwestra i pierwszy dzień nowego roku. Zauważyliśmy, że jest ono raczej respektowane, na co wpływ ma także perspektywa kary finansowej, która może wynieść nawet pięćset złotych - dodaje Joanna Wojtach. ©℗
(mos)
Fot. Robert STACHNIK