Sprawa Gawłowskiego wróciła na wokandę

Stanisław Gawłowski w styczniu w sądzie, gdy jego proces się rozpoczął, mówił, że jest niewinny. Fot. Ryszard Pakieser  

Podtrzymuję każde swoje wyjaśnienie - takimi słowami zakończył swój udział w procesie przeciwko senatorowi Stanisławowi Gawłowskiemu Tomasz P., były dyrektor Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. To między innymi jego zeznania pozwoliły postawić Gawłowskiemu, najbardziej znanemu bohaterowi afery melioracyjnej, zarzuty korupcyjne.

Od Tomasza P. ta sprawa się zaczęła. Został zatrzymany przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego w 2014 roku. Zarzucono mu przyjmowanie łapówek. W nadziei na łagodniejszy wyrok rozpoczął współpracę z organami ścigania i opowiedział o korupcyjnym procederze w Zarządzie Melioracji. Nie miał wielkiego pola manewru, jego wina wynikała z podsłuchów. Ostatecznie usłyszał kilkanaście zarzutów.

- Podtrzymuję każde wyjaśnienie - powiedział w środę w szczecińskim sądzie. - Na każdym protokole widnieje mój podpis. Pamiętam, co wyjaśniałem, nie będę kwestionował tych wyjaśnień.

Adwokat Tomasza. P. złożył wniosek, aby w ramach kary zasądzono mu przepadek korzyści majątkowej w wysokości 200 tysięcy 800 złotych. 

- Tomasz  P. w trakcie konfrontacji ze mną wyjaśnił a teraz podtrzymał swoje wyjaśnienia, z których wynika, że nigdy nie wpływałem na przetargi w zarządzie melioracji, nie interesowałem się ani nie wpływałem na specyfikację zamówienia, nigdy też nie interesowałem się rozstrzygnięciami, również z podsłuchów wynika, że nie osiągałem jakichkolwiek korzyści - komentował w  swoim oświadczeniu Gawłowski.

Głos zabrał także Sebastian L., siostrzeniec Gawłowskiego oskarżony o świadczenie nieprawdy. Mówił m.in. o przedsiębiorcy Krzysztofie B., którego zeznania także obciążają koszalińskiego polityka. Krzysztof B. mówił w sądzie o tym, że wręczał łapówki Gawłowskiemu. Łapówki nazywano "kanapkami wyborczymi". Według Sebastian L. to Krzysztof B. "nachalnie i perfidnie" domagał się kontaktów z ówczesnym szefem zachodniopomorskiej Platformy Obywatelskiej, chciał się z nim spotykać, co kilka dni. 

Były wiceminister środowiska ma siedem zarzutów, w tym zarzuty korupcyjne. Jak dotąd szczecińscy sędziowie skłaniali się do wersji wydarzeń przedstawianej przez prokuraturę. Dlatego Gawłowski spędził trzy miesiące w areszcie i wyszedł z niego tylko dzięki kaucji. Senator twierdzi, że jest niewinny. Przekonuje, że padł ofiarą politycznej nagonki ze strony zjednoczonej prawicy.

Na przebieg procesu, który rozpoczął się w styczniu tego roku, miała wpływ pandemia. W czasie obowiązywania restrykcji rozprawy w ogóle się nie odbywały. Teraz proces przeniesiono z budynku przy ul. Kaszubskiej do sali konferencyjnej w gmachu przy ul. Małopolskiej, czyli do największego pomieszczenia, jakim dysponuje Sąd Okręgowy w Szczecinie. Obowiązuje reżim sanitarny. Aby nadrobić opóźnienie wywołane wirusem, sędzia Grzegorz Kasicki skorzystał z przepisu, który pozwala na nieodczytywanie wszystkich wyjaśnień oskarżonych złożonych wcześniej przed prokuratorem, tak jak odbywało się to do tej pory. Proces jednak nieprędko się zakończy. Do przesłuchania jest jeszcze 180 świadków. ©℗

(as)

Fot. Ryszard Pakieser

Na zdjęciu: Stanisław Gawłowski w styczniu w sądzie, gdy jego proces się rozpoczął, mówił, że jest niewinny.