Nad brzegiem Stawu Brodowskiego padły cztery. Wokół Jeziora Słonecznego - około dwudziestu. Kolejne nad Odrą Zachodnią, na wysokości Stołczyna, a też nad Dąbskim i stawem przy ul. Smutnej. Mowa o pniach ściętych przez bobry. Miasto znalazło sposób na ograniczenie skali szkód wyrządzanych przez te ssaki. Na ile skuteczne?
Bobry potrafią przystosować środowisko do własnych potrzeb. W naturze jest to ich niewątpliwym atutem. Jednak na terenach, gdzie te gryzonie koegzystują z człowiekiem, ta cecha ściąga na nie kłopoty. Mówi się, że bobry wchodzą w szkodę. Tymczasem one ścinają drzewa dla pokarmu oraz dla budowania tam i żeremi.
- Populacja bobrów w Szczecinie jest trudna do oszacowania. Gdyż są to zwierzęta nocne. Musi ich być jednak dość sporo, skoro rocznie pomagamy około 30 osobnikom - mówi Michał Kudawski z Fundacji na Rzecz Zwierząt „Dzika Ostoja". - W większości chodzi o pomoc doraźną, czyli przemieszczenie. Jak w ubiegłym tygodniu, pewnego bobra, który przysnął pod choinką, na trawniku przy ul. Jasnej. Jednak średnio 10 przypadków rocznie wymaga leczenia czy podchowania.
Bobry przemieszczają się po terenach miejskich. Najczęściej można je spotkać w rejonie Międzyodrza, Regalicy, Jeziora Dąbskiego. I właśnie tam padają ofiarami sieci. Obecnie to ich główny wróg. Bo ich naturalnym jest wilk. W miastach - z przyczyn oczywistych - bobry bać się więc muszą wyłącznie człowieka.
Najbardziej znanym ze szczecińskich bobrów jest Gumiś (nazwa nadana przez internautów), jaki od blisko dwóch lat zamieszkuje Gumieńce, a widywany jest tyleż nad jez. Słonecznym, ileż na rondzie Gierosa. Stał się niekwestionowanym ulubieńcem i maskotką tego osiedla. Niemal o statusie celebryty: za zdjęcie z nim miejscowa Rada Osiedla nagradzała pamiątkowymi kubkami. Bóbr został w pisany w logotyp Gumieniec, marketingowe gadżety, a nawet zyskał własną stronę na jednym ze społecznościowych portali. Gdy jednak zaczął podcinać kolejne z drzew nad Słonecznym…
Mieszkańcy zaczęli szukać sposobu na bobra. O odłowieniu maskotki i przeniesieniu w nowe miejsce nie było mowy. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydawała się więc ochrona pni przed jego siekaczami. Miasto sięgnięto więc po siatkę.
- Metalowa siatka skutecznie uniemożliwia bobrom kopanie. Właśnie dlatego zniszczenia nad Stawem Brodowskim, którego brzegi są umocnione gabionami, nie były tak znaczące jak na Gumieńcach. Siatka równie skutecznie powinna powstrzymać bobrze siekacze - komentuje Michał Kudawski z „Dzikiej Ostoi". - Bobry generalnie nie wspinają się. Chyba że są młode i jeszcze lekkie. Potrafią jednak podeprzeć się kielnią, stanąć na dwóch łapach i sięgnąć. Dlatego siatka na 1,2 metra wysoka, rozpięta wokół pnia powinna wystarczyć.
Miasto zainwestowało w ochronę drzew przy użyciu siatki 15 tysięcy złotych. Pojawiła się na ponad stu pniach: głównie nad Jez. Słonecznym i Stawem Brodowskim. Czy takie zabezpieczenie okaże się skuteczne?
- Trzeba pamiętać, że w poszukiwaniu jedzenia bobry będą się przemieszczać. Jeżeli odcięto im dostęp do drzew młodych, zaczną sięgać nawet po starodrzew, nawet po dębowy. Dlatego to jego właśnie trzeba przed bobrami chronić, a nie młodych i niezbyt wartościowych dendrologicznie, jak choćby nadwodnych pędów wierzbowych. ©℗
Arleta NALEWAJKO
Fot. Mirosław WINCONEK