Na największym polskim poligonie w Drawsku Pomorskim trwają manewry „Defender Europe 20 plus”. Uczestniczy w nim sześć tysięcy żołnierzy z polskiej i amerykańskiej armii, w tym „Błękitna Brygada”. Aby zapewnić bezpieczeństwo ćwiczącym, cały czas w gotowości są cztery amerykańskie śmigłowce Black Hawk.
– To właśnie one, gdyby doszło do nieszczęśliwego wypadku, zabrałyby na pokład poszkodowanych wojskowych i przetransportowałyby ich do szpitala. Jednak aby taka operacja mogła zostać wykonana szybko, każdy z żołnierzy musi wiedzieć, jak wezwać maszynę, a także jak na jej pokład dostarczyć rannych – wyjaśnia kapitan Błażej Łukaszewski, oficer prasowy 12. Brygady Zmechanizowanej.
Z kolei ppłk Leszek Frankowski z „Błękitnej Brygady” podkreśla, że „najważniejszy jest człowiek”.
– Każdy żołnierz musi wiedzieć, jak w razie zagrożenia udzielić pomocy kolegom, a także mieć pewność, że gdy on sam będzie w potrzebie, ratunek nadejdzie szybko – mówi ppłk L. Frankowski.
W tym tygodniu polscy i amerykańscy żołnierze doskonalili wykorzystanie procedury „Medevac”, czyli ewakuacji medycznej.
– To nie jest zwykłe ćwiczenie, działamy tak, jakby doszło do prawdziwego wypadku – opowiada ppor. Piotr Rosiński, pełniący obowiązki dowódcy 2. kompanii zmotoryzowanej z 2. Batalionu Zmotoryzowanego 12. Brygady Zmechanizowanej. – Scenariusz jest prosty: jeden z ćwiczących żołnierzy miał wypadek. Koledzy oceniają jego stan jako poważny. Z maszyny opuszcza się na linie jeden z ratowników. Kiedy jest już na ziemi, przejmuje dowodzenie akcją. Musi najpierw zamocować rannego na specjalnych elastycznych noszach, a następnie zadbać o to, aby został bezpiecznie wciągnięty na pokład śmigłowca, który następnie przetransportuje go do szpitala. Po kilku minutach Black Hawk odlatuje, ale tylko na chwilę. Wkrótce pojawia się ponownie, aby wojsko mogło przećwiczyć kolejny scenariusz.
(KK)
Fot. i film Grzegorz Siwa
