Dla nich - Marzeny Białowolskiej i Michała Kudawskiego - pomaganie zwierzętom jest stylem życia i pasją. Dlatego zaufały im tysiące osób - jak oni - nieobojętnych na los „naszych braci mniejszych". Dzięki nim zebrali środki na zakup nowego samochodu transportowego dla Dzikiej Ostoi. Teraz ten „dzikobus" jest już na stanie fundacji. To kolejny sukces na drodze ku ośrodkowi rehabilitacji dzikich zwierząt, jaki wraz z azylem i zapleczem edukacyjnym - za sprawą Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego - pod ich egidą zostanie wybudowany w Wielgowie.
O „Cztery kółka dla Dzikiej Ostoi" zbiórka na portalu „Pomagamy.im" zakończyła się sukcesem, już w ub. roku. Darczyńcy nie tylko ze Szczecina przekazali na ten cel ponad 61 tysięcy złotych. Część z tej wpłaty zabrał fiskus. Jednak ofiarność osób dobrej woli na rzecz ratującej zwierzęta „Dzikiej Ostoi" nie ustawała. Dzięki czemu fundacja na zakup nowego „dzikobusu" mogła przeznaczyć w sumie 66 tysięcy złotych.
- Długo szukaliśmy odpowiedniego samochodu, bo nie każdy byłby w stanie sprostać wyzwaniom, z jakimi wiąże się pomaganiem zwierzętom. Długo szukaliśmy naszej perełki, aż wreszcie ją mamy: to Volkswagen o sześciobiegowej skrzyni biegów, pojemności 2 l-diesel, mocy 140 kM, ale palący mało, bo 6-7 litrów na setkę, który wcześniej służył piekarni do rozwożenia świeżych bułeczek i chleba - mówi Marzena Białowolska, prezeska Fundacji na Rzecz Zwierząt „Dzika Ostoja". - Ledwie 4-letni, bez rysy na karoserii, bardzo zadbany. Był wystawiony w cenie przekraczającej nasze możliwości finansowe, czyli za ponad 70 tysięcy złotych. Ale opowiedziałam w firmie Volkswagen Benepol Dealer i Serwis, do czego będzie służyć. I nie musiałam długo przekonywać, żeby fundacja dostała specjalny rabat. Bo Bartłomiej Lackowski też ma wielkie serducho dla zwierząt. Auto jest w rocznej gwarancji, po wymianie klocków hamulcowych, a zostało nam przekazane z kompletem opon letnich. Jeszcze czekamy na specjalną matę, która znacznie ułatwi czyszczenie wnętrza, przy użyciu myjki ciśnieniowej. Dla nas jest równie ważne, że ma ogrzewanie: nie będziemy już dygotać z zimna wracając do niego mokrzy po ratowaniu zwierząt z rzeki, jeziora czy bagna.
Nic w nim nie huczy, nie stuka - jak w poprzednich, które dla ratowania „braci mniejszych" przejechały po pół miliona pierwszy oraz ponad 800 tysięcy kilometrów - drugi, zanim ich dalsze naprawianie - z uwagi na duże koszty - straciło sens.
Marzena Białowolska i Michał Kudawski nowy „dzikobus" dla fundacji odebrali z serwisu w Radzieszewie w poniedziałek (22 stycznia). Jeszcze nie ruszyli nim na akcję, bo najpierw muszą dopełnić wszelkich formalności. W tym - u Powiatowego Lekarza Weterynarii w Szczecinie - uzyskać pozwolenie na przewożenie zwierząt tym samochodem.
- „Dzikobus" jest cudowny, bo otwierany zarówno z tyłu, jak i z boku. Dzięki czemu łatwiej nam będzie wkładać do niego nawet duże klatki. Będziemy więc mogli ratować i przewozić własnym transportem do ośrodka nawet jelenie i łosie. Tym łatwiej, że w promocyjnej cenie otrzymamy do kompletu jeszcze hak i szynę, po której klatki będą wkładane do wnętrza pojazdu. Już się cieszę, że to ulży naszym nadwyrężonym kręgosłupom - opowiada p. Marzena. - Poza tym wnętrze jest na tyle duże, że na pewno sprawdzi się nawet w naszych nadmorskich wyprawach. Gdzie jedziemy po jedno zwierzę w potrzebie, a w praktyce wracamy z kilkoma walczącymi o życie. Wreszcie oszczędzimy im niepotrzebnego stresu, skutecznie separując na przykład ptaki od drapieżnego lisa.
Teraz przed „Dziką Ostoją" najważniejsze wyzwanie, czyli budowa ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt z prawdziwego zdarzenia, jaki pod egidą fundacji wraz z azylem i zapleczem edukacyjnym - za sprawą Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego - zostanie wybudowany w Wielgowie.
- Na dniach składamy wniosek o pozwolenie na budowę. Potem czeka nas ogłoszenie przetargu dla wyłonienia wykonawcy prac i czekanie na finał: otwarcie ośrodka. W tej drodze trochę nas „przeciągnęły" niespodzianki, jak konieczność pociągnięcia wszystkich sieci o kilometr, czekanie na zgodę Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz Sanepidu, ale teraz… - komentuje M. Białowolska. - Mam nadzieję, że pech już za nami i sprawnie potoczy się budowa nowej „Dzikiej Ostoi", która bardzo się przyda „naszym braciom mniejszym". Dzięki życzliwym nam ludziom mamy wielką siłę do pomagania.
„Nigdy nie zdołam Wam się odwdzięczyć! Dajecie nam tyle siły! Dzika Ostoja i dzika natura - jest w każdym z nas. Razem wygramy lepsze życie dla Braci Mniejszych!
Razem możemy wszystko, ograniczają nas tylko marzenia" - w taki sposób Marzena Białowolska dziękowała wszystkim sympatykom i przyjaciołom Dzikiej Ostoi za wsparcie, dzięki któremu fundacja i jej podopieczni mają teraz do dyspozycji nowy samochód do przewożenia rannych cierpiących zwierząt. ©℗
Arleta Nalewajko
Na zdjęciach: Marzena Białowolska i Michał Kudawski, czyli filary Fundacji na Rzecz Zwierząt „Dzika Ostoja" przed nowym „dzikobusem", ufundowanym przez przyjaciół i sympatyków z całego kraju, którzy wspierają ratowanie zwierząt.
Fot. Fundacja Dzika Ostoja