Z punktu widzenia formalnego niby wszystko jest w porządku, ale z moralnego czy też zwykłego ludzkiego – sprawa wywołuje krytyczne komentarze. Zwłaszcza wśród rewalskich rybaków, którzy starali się o dofinansowanie swojej działalności, ale – albo nie otrzymali pieniędzy, albo też dostali mniej, niż liczyli. 300 tys. otrzymał natomiast człowiek, który jawnie wypowiedział się przeciwko rybakom i torpeduje ich działania w sprawie handlu i smażenia ryb w okolicy bazy rybackiej. W tej sprawie obradowała nawet w marcu ub. roku w Szczecinie sejmowa Komisja Gospodarki Morskiej. Tam właśnie minister Marek Gróbarczyk chciał doprowadzić do rozwiązania konfliktu, ale jak na razie to się nie udało.
W 2011 roku starosta gryficki przekazał w zarządzanie gminie Rewal bazę rybacką w tej miejscowości (w innych także). Rybacy od wielu lat mieli podpisane umowy na boksy, w których trzymają m.in. sieci, ale także prowadzą działalność handlową i gastronomiczną. Tyle tylko że w wielu przypadkach nielegalnie, gdyż gmina nie chce tego usankcjonować i kasować podatki, a nowych umów podpisać. Okazuje się, że kilka lat temu radni podjęli uchwałę, że na terenie bazy rybackiej nie można prowadzić działalności gastronomicznej. Rybacy jednak ją prowadzą, bo nie mogą dogadać się z władzami gminy. Obecny na spotkaniu z ministrem były wójt Rewala Robert Skraburski obiecał, że usiądzie do stołu z rybakami, ale tego nie uczynił. Przed początkiem sezonu, czyli w czerwcu ub. roku, wójt został zawieszony w pełnieniu obowiązków przez prokuratora. Nowy wójt Maciej Bejnarowicz, który teraz rządzi gminą, także nie znalazł czasu na rozmowy z rybakami. Owszem, wyznaczył termin, ale spotkanie odwołał i do dziś nie odbyło się żadne, chociaż sezon powoli się zaczyna. Dalej w bazie rybackiej i koło niej będzie panowała „partyzantka”? ©
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 11 maja 2018 r.
Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI