Środa, 25 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Rok z „Północniakami” [GALERIA]

Data publikacji: 06 października 2020 r. 08:59
Ostatnia aktualizacja: 07 października 2020 r. 10:04
Rok z „Północniakami”
 

To kadry z nowego szczęśliwego życia - drugiej wykorzystanej szansy, jaką im dali wolontariusze Ogólnopolskiej Fundacji na Rzecz Ochrony Zwierząt „Północniaki". Na zdjęciach są dumni przedstawiciele ras pierwotnych i pracujących, którzy w polskich realiach nierzadko… spędzają życie za kratami niewielkich schroniskowych boksów albo wisząc na łańcuchach: głodzone i chore, ledwo żywe.

To na pomoc im - psom ras Północy, które wciąż czekają na ratunek - pojawił się kalendarz na przyszły rok. Limitowana edycja charytatywnego wydawnictwa, jaką mają szansę zdobyć nie tylko miłośnicy psów husky, malamutów, akit, karelskich psów na niedźwiedzie, wszystkich typów łajek, ale przede wszystkim osoby nieobojętne na los zwierząt. W ten sposób odpowiadając na wezwanie gorących serc bijących na rzecz „Północniaków": Prosimy: pomóżcie nam pomagać. W walce o życie liczy się każdy gest!

* * *

Jednym z takich serc jest Urszula Mackiewicz, prawniczka i była wolontariuszka szczecińskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt, która od korporacyjnej rzeczywistości przeszła do prowadzenia Domowego Hotelu dla Zwierząt - PsiLądek.

- Północniaki wyróżniają się spośród innych ras nie tylko wyjątkowym instynktem łownym. Mają również energię i siłę, bo zostały stworzone do pracy. Spełniają się w wysiłku. Nie wystarczy im spacer trzy razy dziennie po pół godziny. Tylko wielogodzinny, na zmęczenie. Jeżeli wiek i stan zdrowia im na to pozwala, to muszą biegać. Z opiekunem, przy rowerze. Ciągnąć oponę, a zimą - o ile to możliwe - choćby sanki. Uwielbiają forsowne pływanie. Nadają się więc wyłącznie do rodzin bardzo aktywnych - mówi Urszula Mackiewicz. - Same wybierają osobę, którą będą darzyć szczególnymi względami, niczym przywódcę stada. Zdarza się, że będą tolerować inne czworonogi w domu oraz dzieci. Ale pod warunkiem, że pociechy przez rodziców zostały nauczone partnerskiej relacji i szacunku dla zwierząt. Choć oczywiście są wyjątki od tych reguł…

Właśnie takie - silne i dumne, a też wreszcie szczęśliwe - są psy z kolejnych kart kalendarza: Nevra, Kasta, Amor, Niobe, Bajka, Kenzo, Nefres, Sasza, Whisper, Hikari, Cleo. Tylko Czaki w tym gronie „Północniaków" nie jest w typie haszczaka lecz labradora. Na karcie grudnia symbolizuje te wszystkie psy pospolitej urody, które ze schronisk nie wychodzą, nigdy, albo z wielkim trudem: bo nikt ich nie chce.

- Nawet nie wiem ile lat on sam przesiedział za kratami schroniska. Ale na pewno kawał życia. Z czego „tylko" półtora roku w domu tymczasowym naszej wolontariuszki "Północniaków". Teraz ma wreszcie własną rodzinę i prawdziwy dom - mówi Urszula Mackiewicz.

* * *

Ona ratuje „Północniaki" od blisko 7 lat. Przez jej szczeciński „dom tymczasowy" przeszła Roza, Aria, Arkadiusz, Aramis i inne. Jedne spędzały w nim dwa tygodnie, gdy niektóre nawet pół roku. Była dla nich najlepszym przystankiem do nowego lepszego życia.

Fundacja pomogła już setkom psów w typie ras Północy. Teraz - w tzw. domach tymczasowych - ma pod opieką 6 haszczaków. Każdy w traumie, o przeszłości nieznanej. Uciekinierzy albo porzuceni. Po latach za kratami schronisk lub po prywatnych domach, za sprawą których stały się niemal dzikie, bo bite, głodzone, zamykane w ciasnych klatkach. Nie znające realiów i zasad życia w domu. Czasem tak chore, że niemal na krawędzi "tęczowego mostka".

Jest wśród nich - oczekujących na adopcję - wulkan energii zwany Issy, czyli niespełna 3-latek, który kojec niedawno zamienił na mieszkanie w krakowskim bloku. Ma tymczasowego przewodnika, który uczy chłopaka haszczego życia i zasad panujących w domu. Ale trzeba sobie zdawać sprawę, że braków w wychowaniu nie nadrobi w tydzień czy dwa. To psiak wymagający pokładów cierpliwości i pracy.

Na nowy dom pod opieką „Północniaków" czeka również Tajga. Piękna sunia, która prawdopodobnie ma około 5 lat, choć ocenę jej wieku utrudniają starte od gryzienia łańcucha zęby. To przyjacielska panna, która wyliże każdą dłoń i polik. Na spacery startuje niczym strzała, choć niestety szybko się męczy. Natomiast z niełatwej przeszłości pozostał jej nawyk kręcenia się w kółko, co wciąż jest - jak przyznaje jej tymczasowy opiekun - silniejsze od podążania prostą ścieżką.

I jeszcze Bajkał: on też czeka na nowy dom i rodzinę. Młodziak, bo roczniak zaledwie. Ale po przejściach, które długo utrwałały w nim przekonanie, że człowiek to samo zło.

- Został znaleziony na jednej z nałęczowskich posesji, gdzie przybłąkał się w stanie skrajnego wycieńczenia: cały w kleszczach, odwodniony i zagłodzony, w fatalnym stanie, nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Ważył wówczas jedynie 16 kg. Ktoś albo mocno go skrzywdził albo Bajkał nigdy nie zaznał relacji z człowiekiem, bo boi się dotyku i jest bardzo nieufny - relacjonuje Urszula Mackiewicz. - Ale w obecnym domu tymczasowym szybko się nauczył co to kanapa. Poza tym zachowuje czystość. Trochę goni koty. Za to ośmielają go inne psy, których towarzystwo kocha i naśladuje ich zachowania.

* * *

Pomoc to nie jest tylko potrzeba wielkiego serca. Nie tylko sfera uczuć i ambicji. Nie tylko siły charakterów: człowieka stającego na przeciw pogrążonego w traumie psa pierwotnej rasy. To również ratunek okupiony nieprzespanymi nocami, łzami, nierzadko ranami. I… pieniędzmi.

- Jesteśmy po to, aby pomagać i ratować opuszczone, samotne i niechciane hasiorki. Czuli na wszelką krzywdę, ból i cierpienie pięknych, często niedocenianych psów Północy. Przyjmujemy zgłoszenia z całej Polski. Zabieramy husky ze schronisk z różnych zakątków kraju. Jeździmy interwencyjnie zabierając chore, ledwo żywe, zagłodzone, przepełnione bólem i cierpieniem z pól, lasów, gospodarstw rolnych. Często wiszące na łańcuchach lub przeraźliwie smutnym wzrokiem patrzące na nas zza krat. Szukamy im domów tymczasowych, karmimy, leczymy, umieszczamy w klinikach, gdzie zespoły lekarskie walczą z parwowirozą, nosówką, babeszjozą, składają połamane nogi, leczą ropiejące rany naszych podopiecznych - przekonuje Urszula Mackiewicz wraz ze współpracownikami z „Północniaków". - Nigdy się nie zastanawiamy czy zabrać… Zawsze zabieramy: nie bacząc na koszty, choć one są ogromne. Transporty, kliniki, gabinety, leczenie, karma, szczepienia, sterylizacje i kastracje to… Wielkie pieniądze. Do tego dochodzi utrzymanie psów w hotelach, gdy już nie ma domu tymczasowego nawet dla pchły. Dlatego zapraszamy i prosimy: pomóżcie nam w ratowaniu, utrzymaniu i leczeniu. Bo sami nie damy rady.

* * *

„Północniaki" do mała fundacja: bez sztabu ludzi i etatów. Wszyscy działają w niej bezinteresownie, na zasadzie wolontariatu. Ratuj psy nie korzystając z państwowych dotacji, tylko pozyskując środki z darowizn i tzw. bazarków. Oczywiście także dzięki wpłatom z 1% podatku, bowiem fundacja szczyci się statusem godnej zaufania Organizacji Pożytku Publicznego. To krople, gdy morze potrzeb ogromne.

- Wydajemy również kalendarze, z których dochód zasila konto, dzięki któremu możemy ratować kolejne psiaki. Obecna jest już naszą trzecią edycją. Niestety, tym razem na kartach limitowanego wydawnictwa nie ma moich podopiecznych. Ale właśnie ode mnie w Szczecine można odebrać kalendarz na 2021 rok, wcześniej przekazując darowiznę na rzecz „Północniaków" w wysokości przynajmniej 35 złotych - dodaje Urszula Mackiewicz.

Charytatywne wydawnictwo w limitowanej, ograniczonej zaledwie do 200 egzemplarzy, edycji. Nie lada gratka zarówno dla miłośników psów, w szczególności ras Północy, jak również dla kolekcjonerów. Do zdobycia w szlachetnym celu. Jak przekonują „Północniaki": w walce o życie liczy się każdy gest. ©℗

Arleta NALEWAJKO

Fot. Fundacja PÓŁNOCNIAKI

***

Więcej informacji nt. Ogólnopolskiej Fundacji na Rzecz Ochrony Zwierząt „Północniaki" oraz jej podopiecznych można znaleźć na stronie: www.fundacjapolnocniaki.pl oraz na fundacji profilu FB. Kontakt w Szczecinie - Urszula Mackiewicz, tel. 787-103-421.

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Czytelnik Łukasz
2020-10-07 09:23:37
Zaźle, zgadzam się ze stwierdzeniem o zakazie hodowli. Właściciel się snobuje a pies ma mordęgę. Sam kalendarz znajdzie sporo nabywców, bo ekologia się w kraju upowszechnia. A "eko" lubi wszystko co, hm ,szorstkie i surowe.
zazeł
2020-10-06 13:13:43
Sympatyczne zwierzęta to za mało, może należało zaangażować jakiegoś prawdziwego plastyka i fotografa. Tysiące podobnych paskudnawych kalendarzy pójdą na przemiał - dobrze, że przynajmniej nakład tego wydawnictwa jest limitowany. I jescze jedno: hodowla haski w naszym klimacie powinna być prawnie zabroniona.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA