Wjeżdżający do Szczecina podróżni powinni uważać na niewinnie wyglądającą pułapkę czekającą na nich tuż przy zjeździe z mostu Długiego na prawym pasie. Niczym nieumocowana, a więc siłą rzeczy ruchoma, pokrywa studzienki nie tylko hałasuje. Po najechaniu na nią przez samochód opada w dół, tworząc głęboką dziurę. Zawieszenie któregoś z setek aut codziennie najeżdżających na tę przeszkodę może w końcu tego nie wytrzymać.
W miniony weekend za sprawą rozgrywanych zawodów triathlonowych, których trasa wiodła także przez te dziury i koleiny, pojawiła się nadzieja, że rychło w tym miejscu nawierzchnia jezdni doczeka się naprawy. Nie tylko zresztą ta studzienka z zapadliskiem, ale także pas przejścia dla pieszych, gdzie w wyjeżdżonej asfaltowej kołysce po każdym deszczu powstaje na jego szerokości spore rozlewisko. No chyba, że zabezpieczenia tego miejsca, czyli solidne wygrodzenie wraz z dechą, którą służby komunalne przykryły owo zapadlisko na wjeździe prawoskrętem tuż za mostem Długim w ul. Jana z Kolna, to zapowiedź kolejnych długich tygodni w oczekiwaniu na pojawienie się ekipy drogowców.
Za dobrą monetę bierzemy jednak fakt, że barierki, jakie stały tam do niedzielnego popołudnia, były z logo m.in. spółek ZWiK i Strabag, a i pracowników innych służb komunalnych było w tym rejonie sporo, bo m.in. z ZDiTM i Straży Miejskiej.
(lw, mir)
Fot. Ryszard PAKIESER/Mirosław WINCONEK