Medycznym transportem lotniczym powrócił z USA do Szczecina. Jednak jego stan się nie zmienia. Sędzia Maciej Strączyński nadal jest nieprzytomny – przebywa pod opieką lekarzy przy ul. Unii Lubelskiej – Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. Tadeusza Sokołowskiego PUM. Zbiórka ph. „Pomoc dla Maćka” wciąż trwa.
Wybitny szczeciński sędzia jak zawsze, tak i do zwiedzania Stanów Zjednoczonych, dobrze się przygotował. Wraz z żoną, na wszelki wypadek, wykupił trzy polisy ubezpieczeniowe.
– Kropla w morzu potrzeb, jak się okazało – przyznaje adw. Włodzimierz Łyczywek, którego kancelaria prowadzi sprawę zdrowotnego ubezpieczenia sędziego.
Sędzia Maciej Strączyński – były prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie oraz Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia – uległ wypadkowi tuż przed wylotem z USA. Przewrócił się w trakcie odprawy paszportowej, już na lotnisku w Los Angeles (15 lutego br.). Od tego czasu nie odzyskał przytomności. Przez ponad miesiąc był w stanie ciężkim: utrzymywany w śpiączce farmakologicznej, nie oddychał samodzielnie. Lekarze nie wyrażali zgody na przetransportowanie go do kraju nawet na pokładzie air ambulance, czyli specjalistycznego samolotu medycznego. Dopiero gdy stan sędziego się ustabilizował na tyle, że mógł oddychać bez wsparcia respiratora, zezwolili na jego powrót do kraju.
– Pierwotnie miał wracać w minioną niedzielę. Jednak lekarz firmy ubezpieczeniowej miał pewne wątpliwości. Uznał za niezbędną konsultację z lekarzem prowadzącym sędziego Strączyńskiego w USA, na oddziale szpitala w Los Angeles. Dlatego podstawiony samolot lotniczego transportu medycznego wyleciał dzień później. Do Goleniowa dotarł we wtorek – relacjonuje adw. Paulina Bilska, pełnomocniczka żony sędziego, Bożeny Strączyńskiej. – Air ambulance jest lekkim samolotem, dlatego na trasie do Polski – jak mi tłumaczono – wymagał częstego tankowania. Lot z trzema międzylądowaniami był spokojny, a sędzia – pod stałą opieką lekarza i pielęgniarza.
Sędzia Strączyński został przyjęty na oddział szpitala przy ul. Unii Lubelskiej – USK nr 1 im. prof. Tadeusza Sokołowskiego PUM, największej i jednej z najnowocześniejszych placówek ochrony zdrowia w województwie zachodniopomorskim, dysponującej najwyższej klasy aparaturą medyczną – od rezonansu magnetycznego i tomografu spiralnego po ultrasonografy, echo endoskopy i gammakamery.
– Lekarze muszą przeanalizować dokumentację medyczną z leczenia sędziego w amerykańskim szpitalu. Trwają badania. Jakie są rokowania i dalsze perspektywy, nie wiadomo – mówi adw. Paulina Bilska.
Nieznany jest również koszt wysokiej klasy opieki medycznej oraz specjalistycznego leczenia, jakiemu został poddany sędzia po wypadku, w USA. Rachunek cząstkowy wystawiony przez szpital – za procedury wykonane tylko w lutym – opiewa na 900 tysięcy dolarów (!).
– Koszt transportu medycznego został pokryty przez ubezpieczyciela. Natomiast nie wiadomo, jak będzie z kosztami leczenia. Ubezpieczyciel będzie musiał pertraktować ze szpitalem. Jest szansa, że należność zostanie rozłożona na raty – dodaje adw. Włodzimierz Łyczywek.
„Rodzinny wyjazd Maćka pokazał, jak przewrotny potrafi być los” – zwraca uwagę Zachodniopomorski Oddział Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia w Szczecinie, który dla wsparcia sędziego Macieja Strączyńskiego i jego rodziny w pokryciu kosztów leczenia i rehabilitacji zorganizował zbiórkę publiczną na platformie zrzutka.pl (https://zrzutka.pl/kftgyb). Na hasło „Pomoc dla Maćka” odpowiedziało już ponad 2,3 tysiąca osób. Łączna suma wpłat do tej pory przekroczyła 407 tysięcy złotych. Jednak nawet wskazany cel zbiórki – 500 tysięcy złotych – to wciąż niewiele w porównaniu z realnymi kosztami pomocy medycznej udzielonej sędziemu na amerykańskiej ziemi. Wszystko wskazuje na to, że przekroczą wysokość polis ubezpieczeniowych oraz możliwości finansowe rodziny sędziego.
– Nie wiadomo, kiedy sędzia wybudzi się ze śpiączki. Myślę, że nie ma lekarza, który zaryzykowałby wskazanie takiej perspektywy czasowej – stwierdza adw. Paulina Bilska. – Ale trzeba być dobrej myśli.
– Stan się nie poprawia. Ale nie rozkładamy rąk. Trzeba być dobrej myśli – powtarza adw. Włodzimierz Łyczywek.
Natomiast Stanisław Kołpaczyński, przyjaciel sędziego stwierdza:
– Czekam na moment, w którym znów będę mógł uścisnąć rękę Maćkowi. ©℗
A. NALEWAJKO