Temat wraca jak bumerang. Bo choć część elewacji szczecińskich kamienic pięknieje, zaraz ponownie robią się ohydne. To przez bezmyślnych wandali, którzy wyrysowują na nich okropne bohomazy.
Wystarczy krótki spacer ulicą 5 Lipca - od alei Bohaterów Warszawy w kierunku placu Szarych Szeregów. Nie ma tam właściwie kamienicy, która nie zostałaby skalana jakimś obrzydliwym napisem, często odwołującym się do uwielbienia dla Pogoni Szczecin. Ale 5 Lipca, podobnie jak całe centrum, nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Pomorzany, Niebuszewo, Słoneczne - cały Szczecin upstrzony jest okropnymi sprayowymi napisami.
- Jakiś czas temu szłam w pobliżu targowiska Manhattan. Przy jednym z bloków młody chłopak, w kapturze wyciągnął znienacka spray, zaczął coś pisać. Spytałam go, co robi, wziął nogi za pas. Tak naprawdę jednak nikt poza mną nie zainteresował się, co ten nastolatek planował - opowiada pani Anna ze Szczecina
W ubiegłym roku Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych zakupił specjalny środek chemiczny, który nie tylko usuwa „graffiti", ale też zabezpiecza ściany przed kolejnymi malunkami. Od zawsze też ZBiLK zachęca, aby zgłaszać służbom takie zdarzenia.
- Tych zgłoszeń nie napływa do nas zbyt dużo - przyznaje asp. szt. Anna Gembala z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - W zależności od poniesionych strat, mamy do czynienia z wykroczeniem lub przestępstwem, to drugie zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat pięciu. Na pewno dużo łatwiej zatrzymać sprawcę, gdy zainstalowany jest monitoring.
O tym, że złapać przestępcę na gorącym uczynku nie jest łatwo, wiedzą także doskonale w straży miejskiej. Wandale „pracują" po nocach, zasłaniają twarze kapturami, w końcu mogą liczyć też na znieczulicę - przechodnie raz reagują na to co się dzieje, innym razem nie.
- Oczywiście, że mieszkańcy skarżą się na osoby, które niszczą kamienice. Jeśli nie ma kamery, która zarejestruje wydarzenie, trudno komuś udowodnić, że to on jest odpowiedzialny za bohomaz - wyjaśnia Joanna Wojtach, rzecznik SM w Szczecinie.
Nie oznacza to jednak, że chuligani mogą czuć się całkiem bezkarni. W ubiegłym roku zatrzymanych zostało dwóch dwudziestolatków, którzy mazali obiekt na Świerczewie. Straty, na jakie wycenił wówczas zarządca, wyniosły ok. 10 tysięcy złotych. Nie udałoby się jednak ująć młodych mężczyzn, gdyby nie świadek, który zadzwonił po policję. ©℗
Tekst i fot. (kol)