Dla jednych to niepotrzebne graty z chaty. Dla innych - morze okazji, z którego przy odrobinie szczęścia i wyobraźni da się wyłowić istne skarby. Mowa o pchlim targu, który w niedzielę (4 sierpnia) po raz pierwszy zagościł w parku Nadratowskiego - pomiędzy ul. Malczewskiego i Jana Chryzostoma Paska, na szczecińskim Drzetowie-Grabowie.
Stołowe zastawy po przejściach i sprzęt kuchenny o wartości tyleż historycznej, ileż sentymentalnej. Bransoletki od 2 zł, a sznury bursztynów - od 40 zł. Ciuchy na każdą okazję i kieszeń. Wybór obrazów do każdego wnętrza - od pejzaży po portrety przodków. Mnóstwo książek, z których można by urządzić niejedną bibliotekę. Do tego oprawa zegara w stylu secesji, tyle że bez zegara, niepisząca maszyna do pisania do kreatywnego zastosowania. Natomiast obok deskorolek, rowerów, dziecięcych hełmów i plastikowych tarcz rycerskich, opodal wrotek i łyżew nawet wykrywacze metali. Było w czym wybierać, przebierać, o co się targować. Jak to na pchlim targu: moc pozytywnych emocji i świetna zabawa.
Frekwencja dopisała zarówno po stronie wystawców, jak i kupujących. Tych pierwszych była blisko setka, gdy ci drudzy - rodzinnymi falami - przybywali z całego Szczecina przez cały czas trwania wydarzenia, czyli do godz. 14.
Jeden dzień pchlego targu chyba wszystkim zrobił apetyt na więcej. Już wiemy, że miejscowa Rada Osiedla Drzetowo-Grabowo podejmie wyzwanie i „plenerowe 1001 drobiazgów" w parku Nadratowskiego będzie się odbywać cyklicznie.
(an)
Fot. Arleta NALEWAJKO, Grzegorz SIWA