Policja pod nadzorem prokuratury oraz inspekcja weterynaryjna prowadzą niezależne postępowania w sprawie fermy drobiu w podszczecińskim Sierakowie. Nieprawidłowości ujawnili aktywiści Międzynarodowego Ruchu na Rzecz Zwierząt - Viva! Chcą, aby hodowca odpowiedział karnie za znęcanie się nad zwierzętami. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że grozi mu wyłącznie odpowiedzialność z tzw. przepisów utylizacyjnych, sanitarnych: „nieprawidłowe postępowanie z produktami ubocznymi pochodzenia zwierzęcego, nieprzeznaczonych do spożycia przez ludzi".
Przy płocie okalającym teren przemysłowej fermy drobiu widok jest makabryczny: sterty martwych kurcząt w różnej fazie rozwoju i rozkładu, cuchnących, pokrytych muchami i rozwleczonych po okolicy przez padlinożerców. Części zwłok wiszą także na gałęziach pobliskich drzew. Natomiast na filmie zrobionym z ukrycia udokumentowano przyczynę tego horroru: pracownik z hali ogromnego kurnika wynosi kilka padłych ptaków i przerzuca poza ogrodzenie.
Przynajmniej od miesiąca - jak wynika ze śledztwa prowadzonego przez aktywistów Vivy! - właśnie w taki sposób pozbywano się piskląt padłych na fermie drobiu w Sierakowie. Kurczęta nie zawsze były martwe, o czym świadczy obserwacja z ub. czwartku, gdy w stercie padliny obrońcy praw zwierząt odnaleźli dwa wciąż żywe.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 17 lipca 2018 r.
Arleta NALEWAJKO
Fot. Viva!