Woliński Park Narodowy nie ma od przeszło pół roku swojego dyrektora, gdyż ostatni, Wojciech Zyska, został odwołany w kwietniu przez ministra środowiska, a ministra niedawno odwołał premier i podzielił ten resort na dwie części. Jak się dowiedziałem w biurze prasowym ministerstwa, konkurs na dyrektora WPN (startowało dwóch kandydatów, w tym pracownica parku) nie został jeszcze rozstrzygnięty, chociaż ogłoszono go kilka miesięcy temu. Teraz ministerstwo przechodzi reorganizację, więc można przypuszczać, że wyników konkursu szybko nie poznamy.
Bezkrólewie trwa w WPN zbyt długo. Po odwołaniu Zyski pełniącym obowiązki dyrektora był jego zastępca Stanisław Felisiak, ale funkcję taką mógł pełnić tylko pół roku. Teraz zapewne nie odważy się na podjęcie jakiejś strategicznej decyzji, bo dlaczego miałby ryzykować? W przyszłym roku idzie na emeryturę, nadto ma do wykorzystania prawie trzy miesiące urlopu. W parku źle się dzieje, o czym piszemy od lat. Zyska miał opinię człowieka, który walczył z turystami i okolicznymi mieszkańcami. Zapomniał, że park leży w strefie nadmorskiej, a mieszkańcy okolicznych miejscowości żyją z turystyki, ale tylko w miesiącach letnich, kiedy wynajmują swoje pensjonaty turystom z całej Polski.
Mandatami w turystów
Były dyrektor nie przejmował się tym, że trzy lata temu zejście na plażę w Świętouściu porwał sztorm i plażowicze schodzili po klifie, na którym niegdyś były schody. Przez trzy lata obiecywał mieszkańcom, że zejście wykona, ale słowa nie dotrzymał. P.o. dyrektor, kiedy latem tego roku turyści i mieszkańcy domagali się rozwiązania problemu, znalazł inne wyjście. Przed zejściem na plażę po klifie stanęła Straż Parkowa, która straszyła gości mandatami i przeganiała ich z plaży. W radiowej audycji S. Felisiak obiecał, że w przyszłym roku (2020) park wybuduje w tym miejscu zejścia, ale takie obietnice padają ze strony WPN od trzech lat, więc trudno uwierzyć w te deklaracje. Podobna sytuacja jest z zejściem po klifie na Kawczej Górze w Międzyzdrojach.
Zejście podmył sztorm
Tegoroczny styczniowy sztorm („dziewiątka” w skali Beauforta) spowodował obsunięcie się potężnych schodów na klifie na Kawczej Górze koło bazy rybackiej w Międzyzdrojach. Wybudowano je sześć lat temu za czasów byłego dyrektora Ireneusza Lewickiego. Kosztowały 1,3 mln zł, z czego unijna dotacja wyniosła 1,1 mln zł. Wiele osób już wówczas wskazywało na to, że na dole pomost nie był niczym zabezpieczony przed morskimi falami. Nie było żadnych betonowych ostróg czy głazów chroniących konstrukcję przed sztormem. W górnych częściach zejścia były wkopane w ziemię… deski, które miały zatrzymać spływającą z góry wodę deszczową. Kilka miesięcy temu zapadła decyzja o remoncie schodów. Park przeznaczył na ten cel 320 tys. zł, ale z ogłoszeniem o przetargu p.o. dyrektor zwlekał dość długo i ogłosił go dopiero 18 października, wyznaczając termin składania ofert na 5 listopada 2019 r. Jedyna firma z Poznania, która zgłosiła się do przetargu, zaoferowała wykonanie prac za 277 tys. brutto. Podano termin realizacji – do 10 grudnia 2019 r., ale na razie wprowadzono aneks do umowy dotyczący dojazdu do pomostu. Dojeżdżać do niego będą mogły tylko pojazdy o ładowności do 12 ton. Czas leci, a każdy, kto zna realia, wie doskonale, że niebawem nad Bałtykiem zaczną się sztormy i roboty mogą zostać wstrzymane. Szkoda, że tak długo zwlekano z przetargiem.
Tekst i fot. Mirosław Kwiatkowski