Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski postanowieniem prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy odznaczony został pośmiertnie Giedymin Janusz Ławrynowicz, nasz redakcyjny kolega, przyjaciel, dziennikarz, patriota.
Odznaczenie przekazała podczas uroczystości pogrzebowej w piątek, 22 listopada 2024 r., na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie doradca prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Beata Kempa: „za wybitne zasługi w działalności społecznej na rzecz zachowania pamięci o najnowszej historii Szczecina”.
Wiele ciepłych słów kierował pod adresem naszego redakcyjnego kolegi, związanego z „Kurierem Szczecińskim” przez ponad 50 lat, ks. proboszcz kan. dr Krzysztof Cichal, który poprowadził uroczystość.
Janusza Ławrynowicza żegnała rodzina, przyjaciele, koledzy, osoby, które ceniły jego wyjątkowe pióro.
– Stajemy dzisiaj nad grobem świętej pamięci Giedymina Janusza, chyląc głowę przed człowiekiem, który potraktował serio jeden z największych obowiązków ludzkiej wspólnoty, obowiązek pamięci – mówił Piotr Semka, dziennikarz i publicysta, który poznał redaktora Ławrynowicza przy okazji przygotowywania historycznej wystawy związanej ze Szczecinem. – Janusz Ławrynowicz w 2006 roku po wielu latach pracy w „Kurierze Szczecińskim” rzucił, wydawałoby się bardzo prostą, ale dopiero z czasem można było ocenić jak genialną ideę, aby mieszkańcy Szczecina posiadający w domowych archiwach zdjęcia pierwszych lat powojennych przynosili je do redakcji tej ważnej szczecińskiej gazety. Ukazywały się one w kolejnych numerach „Kuriera Szczecińskiego”. Tę pracę wykonywał przez prawie 10 długich lat. Ocalał nie tylko zdjęcia, ale opisywał ludzkie historie. Bardzo często niepozorne zdjęcia miały za sobą dramatyczne tło. Dzięki niemu mogłem wzbogacić zdjęciami, które on ocalił od zapomnienia wystawę, którą zorganizowało Muzeum Narodowe w Szczecinie razem z archiwum państwowym w Szczecinie z okazji 75 lat przybycia Polski nad Odrę. Był człowiekiem niezwykle skromnym, nigdy nie wysuwał się na czoło. Pamiętam jego mały pokoik w „Kurierze Szczecińskim” zawalony papierami, zdjęciami. Oprowadzał mnie po tym świecie zdjęć, to był zbiór około 4 tysięcy zdjęć... Doskonale rozumiał potrzebę pamięci, być może dlatego, że sam był przez wiele lat powojennych skazany na milczenie o swoim rodzinnym mieście Wilnie. Moja matka też pochodziła z Wilna i dobrze rozumiałem co to znaczy upokorzenie ludzi, którym w PRL-u wpisywano „urodzony w 1941 roku w Wilnie (ZSRR)”. Pan Janusz był człowiekiem, który reprezentował sobą wszystkie najlepsze cechy szczecinian, którzy przyjechali tutaj z dalekiej ziemi wileńskiej, aby tu rozpocząć swoje nowe życie. Zawsze z dumą opowiadał o tym, w ilu kościołach szczecińskich wisi portret Matki Bożej Ostrobramskiej, który był jedynym dozwolonym w czasach PRL-u znakiem pamięci o tych korzeniach. Nie jest przypadkiem, że prezydent Rzeczpospolitej uznał te zasługi i obdarzył dzisiaj pana Janusza pośmiertnym odznaczeniem. Akt przyznający mu Krzyż Orderu Odrodzenia Polski mówił bardzo wyraźnie: „Za zasługi w zachowaniu pamięci”. Teraz dla nas pozostaje obowiązkiem pamięci poniesienie świadectw o tym, jak wielkim i wspaniałym człowiekiem był, jak wspaniałego szczecinianina żegnamy.
– Wielu jest takich, którzy pięknie mówią o wolności słowa, o prawach obywatelskich, o niezależności. Ale z tego nie korzystają. Śpiewają w chórze, płyną z prądem – mówił Roman Ciepliński, redaktor naczelny „Kuriera Szczecińskiego”. –
Janusz Ławrynowicz korzystał, bo był w stanie korzystać. Bo żeby korzystać z tych wartości, trzeba mieć potencjał wolnego człowieka, potencjał godności, moralności, inteligencji, wiedzy, kultury. Niewielu było takich, którzy przechodząc przez swoistą próbę ognia, jaką był czas komunizmu, nie uległo pokusie zbiorowego myślenia. Zdaje się dziś, że Januszowi Ławrynowiczowi to nie zaszkodziło, wręcz przeciwnie. Jako socjolog poznał to zbiorowe zło od środka. „Komunizm to coś, co podporządkowuje człowieka zbiorowości ludzkiej, z czego wniosek, że najsensowniejszym sposobem walki z komunizmem jest wzmocnienie jednostki przeciw masie…” - napisał swego czasu klasyk, który miał nadzieję, nie mając doświadczenia, że komunizm czegoś Polaków nauczy. Ale chyba słabo nauczył. Nad czym też ubolewał Janusz Ławrynowicz, który w swoich felietonach wyrażał sprzeciw wobec współczesnego mainstreamu, który w wielu kwestiach przypomina mainstream czasów komunizmu.
Był wolny, niezależny, inteligentny. Widział dokładniej i dalej. Do perfekcji opanował warsztat felietonisty. Znany jest głównie ze swoich znakomitych felietonów, które pisał od lat. Ale wcześniej pisał przecież o zwykłych ludziach, o Szczecinie...
Felietony były znakomite, tak pod względem formy, jak i treści. Nie dawały szansy na obojętność. Miał fanów, ale i zaciekłych wrogów. Byli tacy, których złościły pytania, które stawiał, absurdy, które dostrzegał, absurdy zbiorowego myślenia, sanitaryzmu czasów pandemii, której kres położyła inwazja Rosji na Ukrainę, a nie szczepionka, klimatyzmu, który wyłącza rozum. Bronił interesów Polski, zwykłych ludzi, przestrzegał przed ogłupieniem. Ludzie mówią o indywidualizmie, o niezależności, ale jakże często myślą kolektywnie. Mówią o wolności, ale wybierają niewolę. Janusz Ławrynowicz nie mówił o tym. Był mądrzejszy. On to czynił. Myślał samodzielnie, nie korzystał z gotowych modułów myślowych. Co poza tym? Był zawsze życzliwy, otwarty, pogodny. Nigdy nie widziałem go zdenerwowanego. Nigdy nie narzekał. Także na to, że za mało zarabia. Był wyrozumiały. Cenił swój zawód, swoją pracę, Czytelników. Był dobrym człowiekiem. Miał w sobie jakąś niedoścignioną szlachetność.
Janusz Ławrynowicz urodził się w Wilnie, w 1941 roku. W „Kurierze Szczecińskim” pracował od 1971 roku. Był m.in. zastępcą redaktora naczelnego, kierownikiem działu kultury. Będąc już na emeryturze, wciąż pisał do swojej gazety. Zmarł podczas zaplanowanego zabiegu, 12 listopada 2024 r. Miał za tydzień do nas wrócić... Bardzo nam go brakuje.
Msza święta za śp. Janusza Ławrynowicza zostanie odprawiona w piątek 29 listopada 2024 r. o godz. 18.00 w kościele Parafii Świętej Rodziny w Szczecinie przy ul. Królowej Korony Polskiej 28.
(red)
Fot. Dariusz Gorajski
Film Piotr Sikora