To miejsce o sporym potencjale: położone na Wzgórzu Arkońskim, a w sąsiedztwie zarówno parku Chopina, jak i Lasu Arkońskiego. Sporo zieleni, urokliwy krajobraz, a do tego łatwy dojazd do centrum. To atuty świetnej lokalizacji dla rodzinnej ostoi, domu i ogrodu, ale także – jak pokazują szczecińskie realia – dla rozrastającego się latami dzikiego wysypiska.
Widać sterty starych szmat, budowlanego gruzu, remontowych odpadów, samochodowych części, dziesiątki połamanych mebli, morze butelek po różnorakiej chemii, desek, plastikowych pojemników, płacht eternitu i porwanej papy. Odpady rozlały się na spory teren, ale też wypełniają po dach kilka blaszanych garaży. Całość – na gruncie należącym do miasta, a w administracji Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych.
– Papa, styropian, tapicerska gąbka i chemia. Najgorsze, że nie widać, co jeszcze pod tym wszystkim się kryje. Ale wystarczyłby niedopałek papierosa, jedna zapałka, żeby zrobił się z tego wielki pożar. To tykająca ekologiczna bomba, której zagrożenia i siły rażenia najwyraźniej nie czują urzędnicy – mówi Krzysztof Szczesiak z zarządu Ogrodów Działkowych „Arkońskie Wzgórze”, których teren graniczy z dzikim wysypiskiem.
Wśród bliskich sąsiadów tego wszetecznego miejsca na os. Arkońskie-Niemierzyn są również dzierżawiący grunty od miasta działkowcy niezrzeszeni, a dalszymi – mieszkańcy nowoczesnego, urządzonego w holenderskim stylu os. Wiśniowy Sad. Wszystkich jednoczą dwa problemy: zagrożenie związane ze stale rozrastającym się wysypiskiem oraz urzędnicza niemoc.
– Taka ilość śmieci nie bierze się z dnia na dzień. Tymczasem bezradność miasta w tej kwestii jest porażająca – przyznaje Andrzej Radziwinowicz z RO Arkońskie-Niemierzyn.
Nie od wczoraj, tylko od trzech lat zarząd „Arkońskiego Wzgórza” śle pisma w sprawie do tzw. wszystkich miejskich świętych. Korespondencja trafia do merytorycznie odpowiedzialnych jednostek: magistratu oraz Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM, ZBiLK, do Straży Miejskiej.
– I nic się nie dzieje. Poza tym, że dzikie wysypisko stale się rozrasta – komentuje Krzysztof Szczesiak. – To pomimo że już rok temu zostało zgłoszone do Alert Szczecin. Czyli rzeczy do niezwłocznej realizacji. Starałem się sprawdzić, dlaczego do tej pory w sprawie nic nie drgnęło. Przypominało to ping-pong, bo byłem odsyłany od urzędnika do urzędnika. W końcu wskazano mi tego, od którego termin likwidacji dzikiego wysypiska rzekomo zależał. Usłyszałem od niego: „jak góra zatwierdzi, to będzie”.
* * *
Teren, jaki teraz pochłania dzikie wysypisko, niegdyś był działką dzierżawioną od miasta przez prywatną osobę. Dzierżawca zmarł około 5 lat temu, a na opuszczonym ogrodzie… jest co widać, a w czym problemu zdają się nie dostrzegać urzędnicy miasta. Sprawa więc „wisi” na Alercie Szczecin od lipca 2017 roku.
Jeżeli miasto uprzątnie teren, działkowcy na własny koszt – jak deklarują – go ogrodzą i zabezpieczą. Jednak pierwszy ruch należy do miasta. W Zarządzie Budynków i Lokali Komunalnych „Kurier” uzyskał zapewnienie, że w tygodniu po świętach śmieci powinny być usunięte. ©℗
Arleta Nalewajko
Fot. Krzysztof Szczesiak