Miało być osiedle wśród zieleni, chronionych siedlisk przyrodniczych i malowniczych oczek wodnych, z pięknym widokiem na rozlewiska Odry. Kameralne, z dominującą zabudową jednorodzinną: istna oaza ciszy i spokoju – jak wspominają jego obecni mieszkańcy. Natomiast powstała… „Przegęszczona aglomeracja domów, jak w soczewce skupiająca wszelkie problemy współczesnych szczecińskich osiedli deweloperskich, pozbawionych infrastruktury socjalnej: skwerów, zieleńców, placów zabaw, parkingów. Idealny przykład współpracy urzędników miasta i dewelopera, tyle że ze szkodą dla mieszkańców” – przyznaje radny Bazyli Baran.
Teren atrakcyjnie położony – na Wzgórzach Warszewskich, w rejonie ul. Łącznej. W niedalekiej odległości od centrum Szczecina i dobrze z nim skomunikowany. Niegdysiejszy folwark Sienno – teraz 8-hektarowa połać wydzielonych działek budowlanych przeznaczonych głównie pod zabudowę jednorodzinną: osiedle Małe Błonia.
– Nie było tak, że obejrzeliśmy prezentację deweloperską i kupiliśmy działki budowlane w ciemno. To była bardzo przemyślana decyzja, skonfrontowana z miejscowymi realiami i zapisami planu zagospodarowania przestrzennego. W końcu miało to być miejsce wybrane do realizacji inwestycji naszego życia. Idealne, bo gwarantujące zieleń, widok, bliskość wody – wspominają Katarzyna Pezowicz i Sylwia Szarkowska, obecnie mieszkające przy ul. Rudzika. – Choć faktycznie, zaufałyśmy deweloperowi, że nie dopuści do zniszczenia oczka wodnego, na jaki m.in. nasze rodziny miały mieć widok z okien przyszłych domów. Tym bardziej że był to – jak sprawdziłyśmy – naturalny polodowcowy „zbiornik wodny typu chronionego siedliska przyrodniczego starorzecza”. Kupiłyśmy działki budowlane i stawiałyśmy na nich domy, aby żyć w miejscu gwarantującym nam i naszym dzieciom bliski kontakt z naturą: wieczorne kumkanie żab, poranny świergot ptaków, kołysanie trzcin i pałek wodnych. Zamiast tego – jak się teraz okazuje – ów teren zielony wraz z akwenem planuje się zastąpić budynkiem z kolejną pizzerią, pierogarnią lub pijalnią piwa.©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 11 maja 2018 r.
Arleta NALEWAJKO