Co łączy doktorantkę Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego z korporacyjnym prawnikiem? To samo, co wymianę tynków w szpitaliku Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z urodzinowym grabieniem liści, budowaniem kocich domków, malowaniem ścian i świecą płonącą na słodkim torcie. Dobroczynność.
Jak każda organizacja pozarządowa, także Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami utrzymuje się i prowadzi działalność ze środków – w różnej formie – pozyskiwanych od darczyńców. Na pierwszym miejscu stawiając pomoc zwierzętom: od ratowania ich z fatalnych warunków, poprzez leczenie, aż po wsparcie adopcyjne. Niejako pomiędzy tym wszystkim wspomagając także opiekunów zwierząt wolno żyjących (karma, budki siedliskowe dla kotów) oraz ubogich właścicieli czworonogów, którzy sami nie są w stanie np. pokryć kosztów rachunków lekarsko-weterynaryjnych ratujących zdrowie i życie swych pupili.
– Nasza siedziba przy ul. Beyzyma mieści się w wiekowym budynku, dawnym domku grabarza. Wnętrza po latach od adaptacji dla naszych potrzeb wymagały więcej niż odświeżenia – przyznaje Karolina Winter-Zielińska z zarządu szczecińskiego oddziału TOZ. – Przede wszystkim szpitalik: sufit, ściany, wentylacja. Tylko jak, kiedy, a przede wszystkim za co? Zakup dobrej farby, materiałów i robocizna to koszty, które zawsze są i będą w naszej hierarchii priorytetów niżej niż karma czy leki. Takie realia…©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 7 grudnia 2018 r.
Arleta NALEWAJKO
Fot. TOZ
Na zdjęciu: Prawnicy korporacyjni i tynki, gładzie, szpachle? Okazuje się, że nawet takie relacje są możliwe, gdy na horyzoncie zadaniowym pojawia się cel bezinteresownej pomocy.