Ekowandale po raz kolejny uderzyli w rejonie Jeleniego Stawu. Co gorsze, tuż po tym, jak miejskie służby uprzątnęły poprzednie dzikie wysypisko, szpecące skraj pobliskiego lasu. Tym razem - jak alarmuje Marek Zawadzki, nasz Czytelnik - sprawcy porzucili gabarytowe odpady wśród drzew i krzewów rosnących niejako na przedłużeniu ul. Olszynki Grochowskiej.
Tym razem również nie chodzi o standardowe śmieci, jakimi spacerowicze bezmyślnie zarzucają miejskie tereny rekreacyjne. Lecz o celowe działanie najprawdopodobniej właściciela lub pracowników jednego z warsztatów samochodowych. O czym świadczy specyficzny branżowy asortyment gabarytowych odpadów, porzuconych przez sprawcę tuż przy polnej drodze, odchodzącej od ul. Olszynki Grochowskiej w stronę pobliskich drzew.
- To głównie motoryzacyjne zużyte części, rozrzucone w kilku miejscach. Sprawca musiał jechać po wybojach polnej drogi, więc… to pewnie zbieg okoliczności i przypadek, że wśród porzuconych odpadów znalazłem m.in. kawałek od tablicy rejestracyjnej z napisem „holowanie 24h Struga 68" - relacjonuje pan Marek. - To wysypisko pokazał mi dziś jeden z pobliskich mieszkańców, który podobnie jak ja, podczas spacerów stara się sprzątać to wszystko, co zaśmieca miejskie tereny zielone. Jest nas - społeczników coraz więcej, ale z tego rodzaju gabarytowymi odpadami sami sobie nie poradzimy, do zwykłego kosza na śmieci ich nie zmieścimy.
Pan Marek po raz kolejny zwrócił się więc do straży miejskiej oraz administrującego miejskimi terenami zielonymi Zakładu Usług Komunalnych o interwencję. Zdjęcia dokumentujące barbarzyńskie działanie ekowandali przesłał też do „Kuriera", aby poruszyć sumieniem sprawców. I przypomnieć im, że działają miejskie ekoporty i bezpłatnie przyjmują wszelkie, także gabarytowe odpady. Dlatego tworzenie dzikich wysypisk w lesie to nie tylko skrajna bezmyślność, brak odpowiedzialności, ale też przestępstwo.
(an)
Fot. Marek Zawadzki