Piątkowe popołudnie i wieczór upłynęły w Policach w rytmie muzyki i w atmosferze pomagania. W Miejskim Ośrodku Kultury był koncert, były licytacje i liczne atrakcje towarzyszące. Jedni zagrali i zaśpiewali, inni przygotowali pyszności lub przekazali fanty na licytacje, wielu ofiarowało swój czas i podzieliło się swoim talentem... Goście odwdzięczali się, zapełniając skarbonki. A to wszystko po to, żeby pomóc Adasiowi Orlikowi, który musi pokonać chorobę, ale sam temu nie podoła, bo jedyne dostępne leczenie jest w Stanach Zjednoczonych, bardzo drogie.
W Miejskim Ośrodku Kultury w Policach już od godz. 16 można było się częstować pysznościami. Kusiły m.in. polickie sołectwa, które miały własne stoiska. A na nich to, co przygotowali ich mieszkańcy.
- Nie trzeba namawiać - mówili przedstawiciele sołectw. - Przekazujemy mieszkańcom informację, że szykuje się impreza charytatywna, że potrzebna jest pomoc, i mieszkańcy sami dostarczają ciasta lub inne produkty, które możemy wystawić i w ten sposób pomóc.
Często po prostu dostarczają przygotowane w domu wypieki. Ale bywa też, że spotykają się w świetlicy sołeckiej i wspólnie coś przygotowują. Tak np. jest w Tatyni.
- Ale mamy też mieszkańca (to Maciej Krupka - red.), który przekazuje na cel charytatywny swoje prace, np. budki lęgowe dla ptaków, albo karmniki - mówi Maria Tabisz, sołtys Tatyni. - Jest stolarzem i robi je w swoim warsztacie. Takie budki mamy właśnie na swoim stoisku, trafią one na licytację.
W piątek w MOK można było także spróbować szczęścia w losowaniu, wylicytować m.in. atrakcyjny voucher (np. na wyprawę wędkarską), zabawkę, grę, rower, a nawet robot koszący trawę... Do tego wiele różnych pamiątek przekazanych m.in. przez znanych sportowców. Do Polic, specjalnie na to wydarzenie zawitała Pani Lizak, która z karmelu czarowała cuda i zdradzała, jak to robić, a nawet pozwalała na samodzielne próby (to najbardziej cieszyło najmłodszych).
Licytacje prowadzili Piotr Kołacki i Andrzej Rogowski - społecznicy z nieformalnej grupy Koncerty Charytatywne w Policach. To właśnie ta grupa, we współpracy z Kokardeczką, była organizatorem piątkowego wydarzenia. Wsparcie otrzymali od wielu osób prywatnych, firm, instytucji.
Bohaterem jednak jest Adaś Orlik. To on zmobilizował tak wiele serc. Ten trzyletni chłopiec cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a. To choroba genetyczna prowadząca do postępującego i trwałego zaniku mięśni.
- Ja już widzę u Adasia pewne symptomy, jak na przykład trudności przy wstawaniu z podłogi, Adaś nie wejdzie po schodach bez przytrzymywania się poręczy... - mówiła w piątek pani Alicja, mama chłopca.
Niestety mięśnie Adasia mogą coraz bardziej słabnąć. I to nie tylko te szkieletowe, ale także mięsień sercowy. Chłopiec potrzebuje bardzo drogiej terapii, dostępnej obecnie tylko w Stanach Zjednoczonych. I to jak najszybciej.
- Wiemy, że ta terapia może przynieść najlepsze efekty, jak zostanie podana szybko, żeby jak najmniej mięśni Adaś stracił - mówi pani Alicja. - Można ją podać we wrześniu tego roku.
Ale potrzebna jest jeszcze ogromna kwota. Bo ta terapia kosztuje około 15 milionów złotych. Do tej pory zebrano około 4 milionów. Można cały czas zasilać tę skarbonkę na: https://www.siepomaga.pl/adam-orlik ©℗
Agnieszka Spirydowicz