Owszem, było to w sporej mierze wynikiem zdominowania kultury tradycyjnej, w tym książkowej, przez popkulturę z telewizją i kinem na czele. Ale też i ekspansji tej ostatniej tam, gdzie tradycja literacka wydawać się mogła tak trwale zakorzeniona, że bezpieczna.
Tymczasem, jak się przekonałem, nie ma już mowy o tym bezpieczeństwie. Bo dzieci z tych moich spotkań już prawie w ogóle nie wiedziały o książce A.A. Milne’a, za to znały rysunkowy film na jej podstawie. Dokładnie zaś animowany serial produkcji Disneya, mało mający wspólnego z literackim oryginałem. Jako że jego twórcy – korzystając z praw do Puchatka – przestali zwracać uwagę na pierwowzór. I zalali rynek nie tylko kreskówkami, a i tysiącem gadżetów z Kubusiem i jego przyjaciółmi. Tym samym dołączył on do Kaczora Donalda, Myszki Miki, pszczółki Mai i Smurfów.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 16 czerwca 2017 r.
ADL
Na zdjęciu: Kubuś Puchatek uczy się żyć w nowym otoczeniu…
Fot. Ryszard Pakieser