Najpopularniejszy detektyw w Polsce Krzysztof Rutkowski przyjechał w środę do Szczecina, by spotkać się z dziennikarzami i poruszyć sprawę skazanego na karę więzienia Kamila Sękowskiego, który twierdzi, że jest niewinny. Udział w konferencji wzięła również Anna Węgierska, żona zmarłego w tragicznym wypadku Tomasza Węgierskiego. Gdy rodzina odebrała jego zwłoki, okazało się, że ktoś zabrał pieniądze, które miał przy sobie.
Obiema sprawami zajmuje się Biuro Rutkowski. Kamil Sękowski twierdzi, że został fałszywie oskarżony o włamanie i kradzież, do których doszło 29 sierpnia 2015 roku w Korytowie. Z zakładu kamieniarskiego skradziono wówczas m.in. laptop i wyrzynarkę. K. Sękowski został skazany na 2,5 roku więzienia. W listopadzie ma wrócić do zakładu karnego.
- Zdecydowałem się poprosić pana Krzysztofa Rutkowskiego o pomoc, ponieważ zostałem pomówiony m.in. przez Karola T. i jego dziewczynę w sprawie kradzieży - mówi Kamil Sękowski. - Jestem niewinny. Policja zabezpieczyła na miejscu przestępstwa odciski palców i ślady obuwia złodzieja. Nie należą one do mnie. Niestety nikt tego nie uwzględnił.
Jak wyjaśnia Patryk Andrysiak, adwokat, specjalista prawa karnego, Kamila Sękowskiego skazano na podstawie pomówienia kilku osób i przyznania się do winy. Nie wzięto pod uwagę innych materiałów dowodowych.
- Na pewnym etapie prowadzonego postępowania pod wpływem adwokata przyznałem się do winy, mimo iż niczego nie ukradłem - wyjaśnia K. Sękowski.
Jak podkreśla Krzysztof Rutkowski, sytuacja jest bardzo złożona.
- Będziemy śledzić co dzieje się wokół sprawy - mówi detektyw Rutkowski. - Jeżeli mamy niewinnego człowieka, który odbywa karę pozbawienia wolności i nadal ma trafić do zakładu karnego za to czego nie zrobił, to mamy do czynienia z patologiczną sytuacją prawną. Lepiej żeby dziesięciu winnych było na wolności, niż jeden niewinny siedział w więzieniu.
Udział w konferencji wzięła również Anna Węgierska, żona zmarłego w tragicznym wypadku samochodowych Tomasza Węgierskiego z Czaplinka. Gdy rodzina odebrała jego zwłoki, okazało się, że ktoś zabrał kilka tysięcy, które miał przy sobie. Do tragedii doszło 7 lutego 2020 r. Tomasz Węgierski był u klientki, zadzwonił do żony, powiedział, że odebrał 3690 zł zaliczki i wraca do domu. W drodze powrotnej dostał zawału serca, samochodem uderzył w drzewo i niestety zmarł.
- Klientka potwierdziła, że mąż pobrał zaliczkę i pieniądze włożył do prawej kieszeni spodni dżinsowych - wyjaśnia Anna Węgierska. - Jak się później okazało, że tych pieniędzy nie ma, postanowiliśmy zgłosić to na policje w Czaplinku. Poradzono nam, by udać się do zakładu pogrzebowego i sprawdzić czy nie ma ich w odzieży męża. Niestety pieniędzy nie było.
Anna Węgierska podkreśla, że nie chodzi o pieniądze, a o to, by wskazać człowieka, który był w stanie okraść jej zmarłego męża.
- Mamy tutaj do czynienia ze sprawą, gdzie kobieta walczy i stara się tak samo jak pan Kamil, dojść do źródła sprawiedliwości - podkreśla Rutkowski. - Od momentu zdarzenia do przewiezienia ciała, dostęp do zwłok miało wiele osób. Kluczowym w sprawie jest zdjęcie pokazujące, że w kieszeni spodni męża Anny Węgierskiej mogły znajdować się pieniądze.
Mimo licznych przesłuchań, i zaangażowania służb w tę sprawę, do dziś nie ma odpowiedzi, gdzie podziały się pieniądze. Detektyw Rutkowski zapowiada, że zrobi wszystko, by sprawa została wyjaśniona do samego końca.
(KK)