Nadal nie wiadomo, co było przyczyną śnięcia około 4 ton ryb w gospodarstwie rybackim pana Tomasza Golusa z Maszewa, stwierdzonego 20 grudnia ub. r. Tymczasem w Nowy Rok zauważono kolejne martwe ryby, tym razem w stawie hodowlanym.
Tuż przed świętami p. T. Golus dostrzegł, że przeznaczone na sprzedaż karpie, które zostały już odłowione i były przetrzymywane w specjalnym basenie, zaczęły snąć. Ryby miały drgawki, wedle ich właściciela – wyraźnie były zatrute. Jak twierdzi, woda w basenie, czerpana z przepływającej opodal gospodarstwa rzeczki Leśnica, miała wyczuwalny zapach chemikaliów. Ryby – około 4 ton głównie karpi – trzeba było odesłać do utylizacji. Straty szacowane są na około 100 tys. zł.
Jak wynika z informacji przekazanych Kurierowi przez p. Golusa, w Nowy Rok doszło do ponownego zatrucia ryb, tym razem w stawie hodowlanym. W wodzie zauważył martwe ryby. O zdarzeniu poinformował policję i nadzór sanitarny.
Krótko po pierwszym zdarzeniu pobrane zostały próbki wody, ich badanie wciąż trwa. Są już wyniki badania mięsa śniętych ryb, nie stwierdzono w nim obecności substancji trujących. Nie oznacza to, że wykluczono zatrucie ryb, bowiem szkodliwe substancje mogły jeszcze nie wchłonąć się do mięsa, ale zatrute mogły być organy wewnętrzne ryb: skrzela, układ nerwowy, wydalniczy i pokarmowy. Właściciel stawów hodowlanych zleci szczegółowe badanie padłych ryb wyspecjalizowanemu laboratorium.
Zatrucie ryb stwierdzono też w innych gospodarstwach rybackich korzystających z wody rzeki Leśnica. Ich właściciele również doznali poważnych szkód materialnych, straty liczone są w dziesiątkach tysięcy złotych.
Policja w Goleniowie prowadzi postępowanie w sprawie zatrucia wody w rzece i ryb w gospodarstwach hodowlanych. Póki co, nie ma żadnego wyraźnego tropu, który mógłby doprowadzić do ewentualnego sprawcy zatrucia. Nie wiadomo, czy było to zdarzenie przypadkowe, czy też celowe zatrucie wody.
(cm)