Prokuratura Okręgowa w Szczecinie wniosła do sądu akt oskarżenia mężczyzny, który bez uprawnień leczył ludzi, stawiając diagnozą na podstawie wyglądu tęczówki. Według śledczych źle ocenił stan zdrowia kobiety i naraził ją na niebezpieczeństwo utraty życia.
Z informacji śledczych wynika, że mężczyzna prowadził działalność, której przedmiotem było m.in. świadczenie usług z zakresu irydologii (dział medycyny alternatywnej, zajmujący się diagnozowaniem chorób na podstawie wyglądu tęczówki – PAP) i dietetyki. Mężczyzna przyjmował pacjentów w Szczecinie, Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Rzeszowie, Poznaniu, Łodzi, Krakowie i w Katowicach.
Śledczy podają, że w lipcu 2016 r. do jego gabinetu w Szczecinie przyszła kobieta zaniepokojona swym stanem zdrowia i złym samopoczuciem. Mężczyzna "zbadał" tęczówki jej oczu i na tej podstawie postawił diagnozę. Później miał utwierdzać kobietę w błędnym przekonaniu, że stwierdzone przez niego zmiany chorobowe nie są nowotworem złośliwym i nie informował jej o potrzebie udania się do specjalisty. Miał też zapewniać, że zaordynowane przez niego leczenie jest skuteczne.
Ze względu na pogorszenie stanu zdrowia kobieta pod koniec lipca 2017 r. trafiła do szpitala. Tam przeprowadzono jej specjalistyczne badania, które wykazały u niej rozwój choroby nowotworowej.
Prokurator po ogłoszeniu podejrzanemu zarzutu i przesłuchaniu go zastosował wobec niego środki zapobiegawcze, m.in. w postaci poręczenia majątkowego, dozoru policji i nakazu powstrzymania się od prowadzenia działalności. Mężczyzna nie był wcześniej karany. Podczas przesłuchania nie przyznał się do stawianego zarzutu.
Podejrzanemu za zarzucane przestępstwo, m.in. na podstawie art. 160 par. 1 kodeksu karnego grozi do trzech lat więzienia, przy czym "udzielanie bez uprawnień świadczeń zdrowotnych polegających na rozpoznawaniu chorób oraz ich leczeniu w celu osiągnięcia korzyści majątkowej stanowi przestępstwo, o jakim mowa w artykule 58 ustęp 2 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty, które jest zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku" – podała prokuratura.
(pap)
Fot. Ryszard Pakieser