Nie porównywał się z Wincentym Witosem i innymi osadzonymi w Berezie Kartuskiej w latach 30. minionego stulecia za II Rzeczypospolitej ale w sobotę (3 bm.) poseł Stanisław Gawłowski, lider zachodniopomorskiej Platformy Obywatelskiej (PO) prognozował, że może stać się pierwszym więźniem politycznym IV RP.
Parlamentarzysta z Koszalina, za pośrednictwem mediów, postanowił wytłumaczyć mieszkańcom regionu, że wydarzenia z przełomu roku to działania prokuratury i podległych służb, które mają go postawić w złym świetle jako sekretarza generalnego największej partii opozycyjnej wobec rządzącego Prawa i Sprawiedliwości (PiS). Oburza go sposób prowadzenia rewizji przez służby śledcze z Gdańska, Szczecina, Wrocławia i Warszawy w jego domu w Koszalinie, ale przypomina, że „PiS-owi potrzebny był cyrk”.
Parlamentarzysta odniósł się do stawianych mu zarzutów. Oskarżenia o łapówce w postaci dwóch zegarków za rzekome wspieranie kandydatury Mieczysława O. na kierowniczym stanowisku w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej oraz jego zastępcy i kochanka Łukasza L. traktuje jako niedorzeczne. Przyznaje, że otrzymywał takie prezenty, m.in. okolicznościowe zegarki od prezydenta Kołobrzegu i prezesów klubu koszykówki z Koszalina, lecz o niewielkiej wartości.
Z powodu rozbieżności w śledztwie prokuratury, odnośnie kwot za tzw. ustawianie przetargów na inwestycje prowadzone przez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, bo mowa od 170 tysięcy do 200 tysięcy złotych, odrzuca też te oskarżenia. Niewiarygodna - zdaniem posła - jest rola Krzysztofa B., biznesmena z Darłowa, który jako „mały świadek koronny” zeznaje o pośrednictwie w korupcyjnych aferach. Jednak poseł utrzymuje, iż w terminie, podanym w śledztwie, nie był w Darłowie, ale na wakacjach z żoną w Chorwacji. Dodał, że Krzysztof B. obnosi się teraz znajomościami z działaczami PiS i ostatnio był widziany na pokazie filmu pt. „Mój Syn” o nieżyjącym Przemysławie Gosiewskim w darłowskim kinie Bajka. Natomiast zarzut o ujawnieniu tajemnicy państwowej odnośnie kontroli inwestycji przeciwpowodziowych w Mielnie poseł nie bierze na poważnie z powodu wejścia w życie nowych zapisów prawnych, co wytknęły śledczym służby z Biura Analiz Sejmowych.
- To kompromitacja prokuratury - uważa Stanisław Gawłowski.
Co do rzekomego plagiatu pracy doktorskiej w obecnej Społecznej Akademii Nauk w Łodzi, polityk przypomina, że po analizach eksperckich został oczyszczony ze stawianego mu w 2013 roku zarzutu. Rada Wydziałowa uczelni tytułu mu nie odebrała, a ona wyłącznie jest władną to uczynić.©℗
Tekst i fot. (m)