Mirosław P. wyszedł z domu, żeby jeszcze raz obejrzeć swoje pole, które zamierzał wydzierżawić. W drodze powrotnej miał jeszcze zrobić drobne zakupy. Ale do domu już nie wrócił. Około 19 wieczorem, kiedy szedł lewą stroną drogi Choszczno – Stawin, najechał na niego opel vectra kierowany przez Przemysława P. Można by powiedzieć – wypadek jakich wiele. Tyle tylko że brat pieszego, który poniósł śmierć na miejscu, po przeczytaniu uzasadnienia do umorzenia śledztwa w sprawie odpowiedzialności za wypadek – mówiąc oględnie – zdziwił się. Całą odpowiedzialność biegły i prokurator zrzucili na pieszego.
Wersji zdarzenia, które zakończyło się śmiercią Mirosława P. ,jest co najmniej kilka. Zeznania złożyli – co oczywiste – kierowca opla Przemysław P. i świadek Maciej B. Świadkiem zdarzenia była także Agata W. Swoją wersję, oczywiście na tyle, na ile umożliwiło im to fragmentaryczne poznanie okoliczności wypadku, mieli również policjanci uczestniczący w czynnościach powypadkowych. Odrębny temat to wersja prokuratora, biegłego, no i rzecz jasna – brata zmarłego, który uznany został za pokrzywdzonego.
Z dokumentów, w tym z protokołów przesłuchań wynika, że ponad wszelką wątpliwość opel najechał na Mirosława P. Wiele też wskazuje na to, że stało się to po prawej stronie jezdni, co oznacza, że pieszy idąc swoją lewą stroną, czyli przodem do opla, szedł po właściwej stronie drogi. Nie budzi sporu także czas wypadku. Niezaprzeczalne jest to, że do potrącenia pieszego doszło około godziny 19, 9 marca 2016 r., a więc w momencie, kiedy zapada zmierzch i robi się ciemno. Pieszy – co potwierdziła policja, jak również jeden ze świadków – nie miał na sobie elementów odblaskowych. Mogłoby się wydawać, że sprawa jest oczywista. Pieszy był niewidoczny dla kierowcy. Poza tym mógł nieostrożnie zejść w stronę osi jezdni. ©℗
Więcej we wtorkowym Kurierze Szczecińskim i e-wydaniu z 2 sierpnia 2016 r.
R.K. CIEPLIŃSKI
Fot. D.GORAJSKI (arch.)