Dziewięć lat temu dziennikarze TVN zorganizowali prowokację w siedzibie szczecińskiego adwokata Marka K., który zgodził się za 65 tys. zł sfałszować testament. Całość została nagrana ukrytą kamerą, a w chwili przyjmowania pieniędzy zjawili się funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji.
Adwokat został zatrzymany, a potem wyszedł za kaucją 300 tys. zł. W czwartek zapadł wyrok.
Przez trzy lata proces nie mógł się rozpocząć, ponieważ wielu sędziów utrzymywało z K. prywatne znajomości (K. był mężem sędzi) i nie chciało prowadzić sprawy. Kiedy sprawa weszła na wokandę, oskarżony zaczął chorować i na sprawy się nie stawiał. W 2017 r. za wyrok w innej sprawie stracił „papiery” jako adwokat.
Oskarżony razem z zasiadającą z nim na ławie sekretarką Ewą T. sfałszowali kilka testamentów. Obrońca oskarżonego mec. Dariusz Babski w trakcie procesu twierdził, że nie były spełnione warunki do dziennikarskiej prowokacji, która według niego nie istnieje, więc jego klient jest niewinny.
W czwartek przed Sądem Okręgowym w Szczecinie zapadł wyrok. Sędzia Paweł Balcerowicz skazał K. na sześć lat więzienia, a Ewę T. na 18 miesięcy z zawieszeniem na trzy lata. Sąd stwierdził, że adwokat wykorzystał swoją wiedzę do czerpania korzyści materialnych w sposób sprzeczny z prawem. Dodał, że tłumaczenie oskarżonego, iż ten nie wyraził zgody na nagrywanie, nie ma znaczenia, gdyż działanie dziennikarzy było zgodne z prawem prasowym. Wbrew twierdzeniom obrony żaden z dokumentów zatrzymanych w kancelarii nie został wykorzystany wbrew tajemnicy adwokackiej.
K. nie może wykonywać zawodu adwokackiego przez 10 lat, a fałszywe testamenty zostały zwrócone poszkodowanym ludziom. Marek K. ma także zwrócić poszkodowanym pieniądze i zapłacić nawiązki za szkody. Wyrok nie jest prawomocny. ©℗
Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI