Rozmowa z Iwoną Klimowicz, socjologiem, głównym specjalistą ds integracji w Regionalnym Ośrodku Polityki Społecznej przy Urzędzie Marszałkowskim
- Wyniki badań nad mieszkańcami naszego regionu, nad rodziną zachodniopomorską, które pani niedawno przedstawiała na publicznym forum, określiła pani jako przygnębiające. Tak już jest źle?
- W całej Polsce Karta Dużej Rodziny zaczyna się od trojga dzieci, w Zachodniopomorskiem od dwójki. Rodzina zachodniopomorska jest przede wszystkim mała, najczęściej bez dziecka albo tylko z jednym. I trudno też powiedzieć, dlaczego tak jest, być może jest to kwestia tradycji; pamiętajmy że jesteśmy dopiero czwartym pokoleniem na tych ziemiach, to też może ważyć na tym. Nie ma u nas tak rozbudowanych więzi sąsiedzkich i rodzinnych, bo nie są to rodziny od pokoleń żyjące w tym miejscu. Dużo łatwiej żyje się, gdy ten system sąsiedzko - rodzinny jest rozbudowany. Poza tym, w całym kraju mamy dzisiaj taką sytuację, że młodzi ludzie później decydują się na dziecko i nie chcą mieć więcej, co też niewątpliwie wynika z sytuacji ekonomicznej.
- Nie ma pracy, a jak jest to trudno się z niej utrzymać, mieszkania są drogie, jak żyć? Oni mają bardziej prawo tak pytać, niż plantatorzy papryki.
- Patrząc na dane statystyczne można powiedzieć, że Szczecin zajmuje jedno z ostatnich miejsc wśród innych metropolii, jeśli chodzi o poziom życia. Ale patrząc z kolei na ceny mieszań, na liczbę samochodów na naszych ulicach, to myślę że trzeba rozdzielić obiektywne czynniki od subiektywnych. Na pewno nie pokrywają się one przy deklarowanych w ankietach dochodach, bo nie nie ma w nich ujętej szarej strefy. Ten czynnik ekonomiczny o którym mówimy na pewno ma wpływ i na to, że - jak też ujawniły to badania - znacząca liczba młodych ludzi mieszka razem z rodzicami, bo mają małe szanse na mieszkanie.
- Zachodnie media jakiś czas temu pisały o podobnym zjawisku obserwowanym w ich krajach. W ten sposób łatwiej się utrzymać.
- W każdym razie jest to zjawisko wpływające też na to, że wygoda życia z rodzicami może powodować niechęć przed zmianą takiego stylu.
- Mówiła pani o jeszcze bardziej niepokojącym zjawisku, odróżniającym nas od pozostałych regionów, które ma dalekosiężne skutki.
- Województwo zachodniopomorskie oraz lubuskie są absolutnymi liderami w rozwodach także par, które niedawno się pobrały. Na 1000 nowo zawartych małżeństw rozwodzi się ok. 425. Do głównych przyczyn tego należy niedochowanie wierności, niezgodność charakterów tak naprawdę kryjąca wiele innych rzeczy, potem alkoholizm i nieporozumienia na tle finansowym, a po tym dłuższa nieobecność. To niekorzystne zjawisko jest długofalowe; widzimy korelację jeśli chodzi o wyniki egzaminacyjne gimnazjalistów i sześciolatków i od lat o tym mówimy. Widać to u nas i w Lubuskiem. Mamy najwyższe wskaźniki rozwodów i najgorsze wyniki egzaminacyjne. Coś w tym musi być. Mówiło się często, że wpływ na naukę dzieci ma sytuacja ekonomiczna, a jest to nieprawda, bo tzw. ściana wschodnia kraju ma gorsze wskaźniki ekonomiczne od nas, a wyniki egzaminacyjne w szkołach są lepsze. Jesteśmy prawie przekonani, że to kwestia dwóch procesów - rozpadu rodziny i tego, że bardzo mało pracuje się z dziećmi w takich sytuacjach. Mamy też najdłuższą kolejkę do domów pomocy społecznej ze wszystkich województw, najwięcej dzieci w pieczy zastępczej - czyli są to te wszystkie zjawiska, którym zapobiega silna rodzina. Jej kondycja u nas jest taka, że wymaga działań naprawczych. Ciekawą na to odpowiedzią jest Regionalna Akademia Rodziny - ośrodek, który wspiera, podejmuje działania, gdy wszystko zmierza do rozbicia rodziny, proponuje mediacje z których tak rzadko korzystamy.
- Z badań nad tożsamością mieszkańców Zachodniopomorskiego wynika m.in., że raczej wiązaliby oni swoje plany życiowe z miejscem zamieszkania. To dość zaskakujące bo dokoła słyszy się, że wszyscy chcą wyjechać tam, gdzie żyje się lepiej.
- Osiemdziesiąt procent z pytanych o to, gdzie chcą mieć pracę, odpowiedziało że jak najbliżej swego miejsca zamieszkania. I po tym widać wyraźnie przywiązanie do miejsca, do małej ojczyzny. Z tych ankiet wynika bardzo dobra przesłanka - jeśli ludzie będą mogli zarabiać godnie, żeby godnie żyć, to tylu nie będzie chciało wyjeżdżać. Na pewno jest potrzeba stworzenia odpowiednich warunków, nie można oczekiwać od ludzi, że w imię deklarowanej miłości do kraju będą rezygnowali z dostatniego życia. Pozostając jeszcze przy tożsamości, to wyniki badań pokazują, że cenimy te same wartości co w całej Polsce - rodzina, bezpieczeństwo, miłość i zdrowie. Pokazują też, że warto tworzyć symbole, nasze pozytywne znaki tożsamości. Nie bardzo mi się podoba, że takim znakiem jest dla wielu ankietowanych paprykarz szczeciński, mimo całej sympatii dla niego, ale z nowego symbolu, z którego możemy być dumni jest na przykład zlot żaglowców. Dla wielu uczestniczących w badaniach Piotr Zaremba jest osobą kojarzącą się ze Szczecinem. Budujmy nasze autorytety.
- Ale przecież mówimy, że nie ma już dzisiaj autorytetów.
- Może to prawda, ale to nie znaczy że ludzie ich nie potrzebują. Myślę, że dzisiaj trudniej o autorytety, bo każdy może być opluty w dobie powszechnego dostępu do internetu. Nie wiem skąd u nas bierze się to ciągłe doszukiwanie się u wszystkich brzydkich rzeczy. Myślę, że warto też nad tym pracować.
- Coś może panią zdziwiło w wynikach tych badań, jeżeli jeszcze cokolwiek jest w stanie panią zdziwić.
- To zdziwienie dziecięce jeszcze mam. Wspomnę może o czymś zauważalnym ze sfery pomocy społecznej; widoczny jest spadek liczby osób korzystających z pomocy społecznej, ale niepokoić musi zjawisko zwane dziedziczną bezradnością i syndromem wyuczonej bezradności. Mamy już trzecie pokolenie w tych samych rodzinach, które korzysta z pomocy społecznej. Te wyniki badań pokazują ile jeszcze do zrobienia jest w tej sferze, w dobrym inwestowaniu w człowieka w takich rodzinach, poczynając od najmłodszych.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Elżbieta Bruska