Nie milkną pytania o zdarzenia, do których doszło na Uniwersytecie Szczecińskim. Student tej uczelni, który miał kierować groźby karalne w stronę wykładowcy i nawoływać do nienawiści na tle narodowościowym, do dziś przebywa w areszcie. A służby prowadzą w tej sprawie dochodzenie.
Wracamy do sprawy studenta Uniwersytetu Szczecińskiego, który niedawno został aresztowany przez policję. Pisaliśmy o tym 3 listopada w artykule „Planował zamach na Uniwersytecie Szczecińskim?”.
Przypomnijmy. Doniesienia o ewentualnym zamachu na uczelni dotarły do nas od kobiety mającej kontakt ze środowiskiem studentów drugiego roku Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego. Poinformowali ją, że młody mężczyzna, student z Podlasia, miał planować zamach na uczelni. Jego zachowanie zaniepokoiło ich na tyle, że powiadomili władze uczelni. Te zaś policję, która studenta zatrzymała w mieszkaniu.
– Chciał zabić najpierw wykładowcę, a potem studentów – opowiadali. – W jego komputerze znaleziono materiały świadczące o tym, że planował zamach, miał gotowy scenariusz, a także broń i skonstruowaną bombę. Był zafascynowany Andersem Breivikiem, sprawcą masakry w Oslo i na wyspie Utoya w Norwegii.
Mężczyzna miał wysyłać do znajomej z roku niepokojące treści o zbliżającej się apokalipsie, propagować faszyzm.
W jego mieszkaniu znaleziono świadczące o tym materiały, m.in. swastyki. Kierował też groźby karalne wobec swojego wykładowcy, za co już usłyszał zarzut.
– Został zatrzymany w dniu, w którym miał dokonać zamachu – usłyszeliśmy od naszej informatorki.
Władze uczelni nie chciały komentować sprawy, odsyłając nas do organów ścigania. Wszystko to, co do nas dotarło za pośrednictwem informatorki, przekazaliśmy rzecznikowi Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. Służby miały okazję się do sprawy odnieść, także do doniesień o rzekomym zamachu.
– Potwierdzam zatrzymanie mężczyzny, ale w związku z tym, że materiały są już w prokuraturze, nic więcej nie mogę powiedzieć – powiedział nam 2 listopada sierż. szt. Paweł Pankau, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. – Gospodarzem postępowania jest prokuratura.
Prokuratura, której 31 października po raz pierwszy przekazaliśmy niepokojące informacje od studentów, pytana przez „Kurier” o sprawę, nie chciała ujawniać szczegółów prowadzonego dochodzenia.
– Prowadzimy postępowanie objęte pytaniami redakcji – potwierdziła 2 listopada Alicja Macugowska-Kyszka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. – Myślę, że za miesiąc będziemy mogli powiedzieć na ten temat coś więcej.
Rzeczniczka prokuratury nie zaprzeczyła jednak wówczas doniesieniom studentów, że chłopak mógł planować coś strasznego.
– Nie odnosiliśmy się wcześniej do rzekomego zamachu, bo co do zasady do informacji przez nas nieautoryzowanych, pochodzących nie z naszego źródła, się nie odnosimy – komentuje rzeczniczka.
Dziś są nowe informacje w sprawie. Na raziewiadomo tyle, że student został aresztowany na dwa miesiące i na tym etapie prowadzonego dochodzenia usłyszał dwa zarzuty.
– Jeden z nich dotyczy kierowania gróźb karalnych wobec wykładowcy, a drugi nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym – informuje Alicja Macugowska-Kyszka ze szczecińskiej prokuratury. – Oba te przestępstwa, pierwsze z art. 190 Kodeksu karnego, a drugie 256 kk, zagrożone są karą pozbawienia wolności do dwóch lat. Mężczyzna przebywa w areszcie.
Prokuratura nie chce ujawniać, jak brzmiały groźby karalne studenta wobec wykładowcy Uniwersytetu Szczecińskiego i w jaki sposób je do niego kierował. Nie informuje też, jak nawoływał innych do nienawiści na tle narodowościowym.
– Dementuję jednak informacje o planowanym zamachu terrorystycznym – dodaje dziś prokurator Alicja Macugowska-Kyszka. – Mężczyzna nie ma takiego zarzutu, a więc postępowaniem są objęte te dwa czyny wspomniane przeze mnie wcześniej.
– Studenci swoje wiedzą – komentuje nasza informatorka. – Opowiadają, że groził wykładowcy i innym pozbawieniem życia. I że ich zdaniem, chciał na uczelni zrobić coś strasznego. ©℗
(w)
* * *
Po tekście w „Kurierze” dziennikarz „Gazety Wyborczej” rozpowszechniał informacje, jakoby „Kurier” zamieścił „fejka”, a po artykule w naszej gazecie prokuratura musiała innym mediom prostować „fejkowe” wieści. Pisze: „Źródłem «Kuriera» nie była prokuratura, policja czy też Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ta odpowiada za walkę z terroryzmem), tylko anonimowa kobieta”. Wygląda na to, że nie doczytał, że w tym samym tekście „Kuriera” było stanowisko prokuratury i policji w tej sprawie. Po informacji w „Kurierze” zaś ani prokuratura, ani policja także swoich wypowiedzi zamieszczonych w naszej gazecie nie prostowały. Przed publikacją tekstu „Kurier” rozmawiał z policją i prokuraturą. Nikt wówczas nie zaprzeczył, że student miał dokonać zamachu, że miał bombę i broń. Można się spierać o to, jak powinien pracować dziennikarz. Naszym zdaniem, nie należy ignorować sygnałów Czytelników i oczekiwać, aż policja czy prokuratura prześle informację prasową do dziennikarzy na wybrany przez siebie temat. Dziennikarka zaalarmowana przez Czytelników o zdarzeniu przez kilka dni oczekiwała na stanowisko policji i prokuratury dotyczące ww. tematu. Tekst napisała, gdy otrzymała odpowiedź. Niezgodna z prawdą jest także rozpowszechniana przez dziennikarza „Wyborczej” wieść, jakoby: „Sam «Kurier» też szybko swoją «bombę» rozbroił, bo nieprawdziwą informację ze swojej strony internetowej usunął”. „Kurier” niczego nie usunął.
(red)