Ponad 3 miliony złotych miasto już wydało na Arboretum „Syrenie Stawy". Na ogród botaniczny, który nigdy w Szczecinie nie powstał. Od czterech lat jest gotowy tylko jego projekt. I choć urzędnicy doskonale wiedzą, że jest niemożliwy do realizacji bez wsparcia europejskich funduszy, to tylko raz o nie aplikowali. Tak skutecznie, że... nawet pozwolenie na budowę „botanika" zdążyło wygasnąć.
Zieleń jest marką Szczecina. Jednak od lat 50. ubiegłego wieku miasto nie zdołało zbudować swego ogrodu botanicznego. Chociaż zabiegały o niego nie tylko lokalne środowiska akademickie, ale również mieszkańcy skupieni w Społecznym Komitecie na rzecz Utworzenia Szczecińskiego Ogrodu Botanicznego.
„Botanik" był jednym ze sztandarowych zielonych projektów, przedstawianych przez ekipę obecnie rządzącą miastem. Stąd wraz z początkiem prezydentury Piotra Krzystka ruszyły prace, zmierzające do realizacji tego zamierzenia.
Jednak 4 lata temu - na I etapie realizacyjnym, czyli oczyszczaniu Syrenich Stawów (ok. 2,4 mln zł - Przedsiębiorstwo Usług Hydrotechnicznych RUSIECKI) i budowie separatora (kolejne 100 tysięcy zł) - marzenie o „botaniku" dla Szczecina jakby się skończyło.
Przez kolejne trzy lata miasto na arboretum nie zarezerwowało nawet złotówki. Tylko raz, bezskutecznie, starało się o pozyskanie środków UE na realizację inwestycji, której koszt jeszcze w 2011 r. szacowano na 26 milionów złotych. Zdążyło więc wygasnąć pozwolenie na budowę „botanika".
Teraz jednak idea powraca. Znów w budżecie (Wieloletnia Prognoza Finansowa) znalazł się zapis na realizację inwestycji. Tyle że to rezerwa - 40 mln zł - na cały „zielony worek", czyli rewitalizację parku Kasprowicza i Żeromskiego, Cmentarz Centralny oraz na Arboretum „Syrenie Stawy". ©℗
Więcej czytaj w „Kurierze Szczecińskim" i e-wydaniu
Arleta NALEWAJKO
Wizualizacje: UM Szczecin