Piątek, 22 listopada 2024 r. 
REKLAMA

„Biznes” bez przyszłości

Data publikacji: 12 marca 2016 r. 17:47
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:46
„Biznes” bez przyszłości
Fot. Ryszard Pakieser (arch.)  

Takich przypadków jeszcze kilkanaście lat temu było wiele. Teraz transgraniczne odpady są pod szczególnym nadzorem, nawet międzynarodowym. Europejska Akcja Inspekcyjna IMPEL PFS działa zarówno skutecznie, jak i odstraszająco. Służby z różnych krajów w jednym czasie prowadzą wspólne akcje kontrolne na drogach, kolei i w portach, by zapobiec nielegalnej wywózce śmieci przez granice.

– W ostatnich latach ilość nielegalnie przewożonych odpadów z innych krajów wyraźnie spadła. Wynika to głównie z większej aktywności służb kontrolnych, a także większej świadomości mieszkańców. Ale to nie znaczy, że do nich nie dochodzi i można już spać spokojnie – mówi Andrzej Miluch, dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Szczecinie.

Przykład: polski przedsiębiorca, który wykonywał w Niemczech remont budynku, postanowił bez zezwolenia wwieźć do Polski gruz budowlany i odpady poremontowe, zapewne po to, by odciążyć od tego problemu (może także finansowo) właściciela obiektu. Miał jednak pecha, bo samochód z odpadami zatrzymali funkcjonariusze Straży Granicznej z Krajnika. Postępowanie w tej sprawie trwa, a polski przedsiębiorca raczej nie uniknie kary, bo naruszył przepisy dotyczące transgranicznego przemieszczania odpadów.

Ten przypadek to drobiazg w porównaniu do nielegalnego przewożenia przez granicę materiałów toksycznych czy niebezpiecznych odpadów poprodukcyjnych, które trafiały także na teren naszego województwa. Z reguły obowiązywał przy tym prosty schemat. Otóż odpady, za składowanie i utylizację których np. w Niemczech trzeba było słono płacić, przewożono nielegalnie do Polski. Odbierał je z reguły prywatny przedsiębiorca, który znikał z miejsca zamieszkania, a jego firma (często tylko na papierze) przestawała istnieć.

Zdarzały się też sytuacje wręcz zadziwiające. Przez dłuższy czas, nieuchwytny dla inspektorów ochrony środowiska i policji, polski przedsiębiorca z Pargowa wylewał na pola bliżej nieokreśloną, choć z pewnością dużą ilość płynnych odpadów sprowadzonych z Niemiec. A czynił to po zapadnięciu zmroku. Przedsiębiorca ten „nawoził” ponadto cudze pola, konkretnie ponad 90 hektarów, bez wiedzy ich właścicieli. Gdy sprawa wyszła na jaw, a mieszkańcy pobliskiego Smolęcina powiadomili odpowiednie służby, importer odpadów wręcz zapadł się pod ziemię.

Okazuje się, że takich przypadków jest coraz mniej, co nie znaczy, że ich już w ogóle nie ma. Bo ciągle jeszcze, choć już raczej sporadycznie, do naszych lasów trafiają odpady komunalne zza Odry. I wcale nie jest pewne, że czynią to nasi sąsiedzi, bo mogą to równie dobrze robić nasi rodacy. Problemem są jednak nadal samochodowe „szroty”, zużyta odzież i odpady poremontowe. Strumyk nielegalnie wwożonych odpadów wyraźnie jednak wysycha, bo w efekcie to kiepski i ryzykowny interes. ©℗

(mos)

Fot. Ryszard Pakieser  (arch.)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Bez kontroli na
2016-03-13 16:32:32
granicach, nie zatrzyma się tego, niemieckiego importu.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA