Dzisiaj wieczorem dotarła do nas smutna wiadomość. W Warszawie zmarł Artur Szuba. Był wieloletnim dziennikarzem „Kuriera Szczecińskiego”, a także muzykiem, poetą i autorem książek m.in. „Gdzie oni są? Czyli wspomnienia fanów rocka lat 80.”
„U mnie jak w książkowym kryminale jest. Niby blisko do szczęśliwego finału i nagle wszystko wymyka się z rąk. Cieszę się Mamo, że nie pozwalasz mi zbyt szybko stąd odejść... Bez Ciebie byłbym jedynie zbiorem molekuł, przy Tobie jestem człowiekiem... Ciągle żyję i dziękuję.... ” – tak jeszcze wczoraj, w Dniu Matki, pisał Artur do Ewy Jabłońskiej – swojej mamy.
Był artystą doskonale znanym w muzycznym świecie – śpiewał i komponował m.in. dla założonego przez siebie zespołu „iNNi” czy „Szepty i Krzyki”. Sam zresztą znał się na muzyce jak mało kto.
Od dwóch lat zmagał się z nowotworem. Razem z rodzicami – Ewą i Jerzym Jabłońskimi podróżował do szpitali w Choszcznie, Szczecinie, Poznaniu i Warszawie. Rodzina i przyjaciele zbierali pieniądze na jego leczenie.
Szczególnie ważne były koncerty z okazji jego pięćdziesiątych urodzin, które zorganizowano
w Choszczeńskim Domu Kultury, klubie „Rocker” w Szczecinie oraz w Toruniu. Prowadzono aukcje, pobiegli dla niego sportowcy, a nawet zatańczyli zumbę... Nie był osobą wierzącą, ale modlono się o jego zdrowie.
– Nie spodziewałem się takiego odzewu i takiego ciepła. Jestem niesamowicie wdzięczny znajomym i
nieznajomym za to wszystko, co dla mnie czynią. Na pewno mocno podreperowali mnie psychicznie – mówił wtedy Artur.
Dziękował za wsparcie, którego mu udzielano. Mimo choroby ciągle tworzył – pisał i nagrywał. Kilka dni temu zdążył dokończyć ostatnią płytę zespołu „Szepty i Krzyki”, która nosi tytuł „Melancholia”.
Przygotował materiały do Choszczeńskiego Przeglądu Kulturalnego „Przekaz”, fotografował.
Nasz redakcyjny kolega był także naszym przyjacielem. Takim, na którego zawsze można było liczyć, a przede wszystkim odważnym i przy tym skromnym, prawdomównym człowiekiem. Ojcem dorosłej już Weroniki i Maksyma – ucznia podstawówki. Ogromnie cieszył się nimi. – Moje wspaniałe dzieci, to zdecydowanie mój największy sukces – podkreślał.
Artur żył zaledwie 51 lat, nieco dłużej od swego idola Grzegorza Ciechowskiego z „Republiki”. Kochał życie, rodzinę i swoją muzę - Anię. Pozostawił po sobie dobrą pamięć, wiersze i płyty. Będzie nam ogromnie brakowało Artura.
29 maja o g. 9.45 odbędzie się pożegnanie przed kremacją, w salce przy Kościele Warszawa — Ochota, ul. Gorlicka 5/7. Tego samego dnia o g. 20.30 odbędzie się kremacja na Cmentarzu na Wólce.
Pogrzeb odbędzie się 1 czerwca o g. 15 na Cmentarzu Komunalnym w Choszcznie.
Elżbieta Lipińska
Fot. Ryszard Pakieser