Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Artur Szuba, czyli człowiek-orkiestra

Data publikacji: 03 marca 2017 r. 16:39
Ostatnia aktualizacja: 04 listopada 2020 r. 22:45
Artur Szuba, czyli człowiek-orkiestra
 

– Siostro, pani jest taka jakaś męska – usłyszał Artur Szuba podczas pracy w choszczeńskim szpitalu. – Nie wyprowadzałem starszej pani z błędu, żeby nie było jej przykro z powodu pomyłki – wspomina Artur, który wtedy nosił długie włosy. – I na dodatek miałem jeszcze brodę – uśmiecha się. To było trzydzieści lat temu, kiedy zdobywał szlify… pielęgniarki. Po uzyskaniu dyplomu Medycznego Studium Zawodowego pracował w choszczeńskim pogotowiu. Ale już wcześniej zajmował się muzyką.

Poeta, wokalista, kompozytor, dziennikarz

Różnorodność zainteresowań i ciekawość świata zostały odziedziczone po przodkach. Prapradziadek był lekarzem w Tworkach i w szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie. Prababcia była również pielęgniarką. Jeden z pradziadków został policjantem po odzyskaniu niepodległości i uprawiał hippikę. Drugi był oficerem, który zginął w Ostaszkowie. Ukochany dziadek Artura urodził się w Moskwie, jeszcze przed rewolucją bolszewicką. A babunia we Frankfurcie. Z robót przymusowych w Niemczech wrócili do Polski pieszo. To rodzice jego mamy, którzy dożyli 95 lat. Przodkowie kochali muzykę, więc Artur chyba nie ma innego wyjścia. Z dobranym towarzystwem już w podstawówce zakładał zespoły, śpiewał i grał na gitarze. Był taki czas, że poczuł się gwiazdą, to koledzy po kryjomu wyrzucili go z kapeli. Wystąpił nawet z okazji 1 maja, gdzie ówczesnych notabli zaszokował piosenką „Kazaczok poszedł won”. Wraz z kolegami został przesłuchany przez panów esbeków. A politycy podziękowali mu na wszelki wypadek za jakiekolwiek przyszłe koncerty. Odtąd był u nich w niełasce. Z wzajemnością zresztą. Z jednym z zespołów koncertował w Uzbekistanie. Pracował na statku w Norwegii, a potem zajął się dziennikarstwem.

Tworzył teksty dla pism muzycznych i trafił do „Kuriera Szczecińskiego”. W międzyczasie był jednym z założycieli lokalnego „Przekazu” oraz „Kuriera Choszczeńskiego”. W „Kurierze Szczecińskim” pisał aż do czasu wyprowadzki do Warszawy. Tam także zajął się dziennikarstwem i reklamą, bo na poligrafii również się zna. Jednak na pierwszym miejscu pozostała muzyka. Jeszcze w Choszcznie powstał zespół iNNi złożony z choszczeńskich, szczecińskich i warszawskich muzyków. Miał to być tylko jeden występ, a okazało się, że grupa koncertuje do dzisiaj. Nagrywa płyty. Artur jest jej liderem, podobnie jak nowszego zespołu Szepty i Krzyki.

Właśnie w niedzielę (5 marca) odbędzie się premiera teledysku tej grupy, zatytułowanego „Przez szybę”. Muzyka powstała już wcześniej, pozostała do nagrania wokaliza do tekstów Szuby. Bo bez poezji też nie umie żyć. I pisze chyba od zawsze. Najpierw tworzył, nie chwaląc się nikomu, a potem wydał nawet kilka tomików. Zainicjował też ogólnopolski konkurs poetycki „Strofy z szuflady”. Po paru latach z różnych powodów zaniechano jego kontynuacji. A potem wspólnie z Katarzyną Andrzejewską napisali książkę pt. „Gdzie oni są?”. Były to rozmowy z wielbicielami muzyki rockowej lat osiemdziesiątych – fanami i muzykami. Bo chyba wszyscy o tym wiedzą, że Artur fascynuje się twórczością Grzegorza Ciechowskiego i Republiki. Kiedyś wyglądał niemal tak jak on: miał taką samą fryzurę, sylwetkę i ubierał się w tym samym stylu. Zdarzało się nawet, że podczas koncertów, na których bywał przed laty, mylono go z jego guru. Do dziś chętnie uczestniczy m.in. w Toruniu i Tczewie w wydarzeniach muzycznych poświęconych artyście oraz zespołowi Republika.

Wszyscy grają dla Szuby

Przyjaźnie z tamtych czasów przetrwały do dziś. Jak to jest ważne, przekonuje się przez cały czas. Od kilku bowiem miesięcy walczy z nowotworem. Leczenie jest wyczerpujące nie tylko psychicznie czy fizycznie, ale również finansowo. Nie trzeba tego tłumaczyć tym, którzy sami zachorowali lub mieli i mają cierpiących bliskich. Dotychczasowa terapia, jak dotąd, nie przyniosła zbytnich efektów. Szansą na wyzdrowienie jest chemioterapia lekiem CETUXIMAB, który nie jest refundowany przez NFZ. Jego koszt to 150 tysięcy złotych. Lek ten musi być podawany co siedem dni, a miesięczny koszt leczenia wynosi prawie 18 tysięcy złotych.

Rodzina, przyjaciele i znajomi mobilizują wszelkie siły, aby mógł pokonać chorobę. Wszyscy są przekonani, że wygra z rakiem. Na początku nie mówił o swojej chorobie, ale kiedy okazało się, że inni o tym szepczą, nie miał wyjścia.

– Nie spodziewałem się takiego odzewu i takiego ciepła. Jestem niesamowicie wdzięczny znajomym i nieznajomym za to wszystko, co dla mnie czynią. Na pewno mocno podreperowali mnie psychicznie – mówi muzyk.

Na facebookowych kontach przekazywane są informacje o licytacjach na Allegro czy wpłatach na konto. Zainicjowała je choszcznianka Anna Komarnicka. Wspiera Katarzyna Andrzejewska, koledzy z zespołów. Aktorka Małgorzata Potocka podarowała swój obraz. Ktoś podarował flet Grzegorza Ciechowskiego, unikalne płyty i wiele innych przedmiotów, wśród których znalazł się nawet pierścionek z brylantem. W najbliższym czasie planowane są koncerty w Szczecinie i innych miastach Polski, m.in. w odległym Rzeszowie. Choszczeńskie Stowarzyszenie „Aktywni” organizuje nawet akcję „Ćwiczymy dla Szuby”. A miejscowy dom kultury sprawi, że Artur będzie miał chyba najgłośniejszą imprezę z okazji pięćdziesiątych urodzin, które przypadną 19 marca. Przyjdzie mnóstwo gości.

Na czas choroby Artur zamieszkał w rodzinnym domu w Choszcznie. Tak jest po prostu łatwiej, bo leczy się w Szczecinie. Ma dwoje dzieci. Weronika kończy studia, ale Maksym ma dopiero 10 lat.

– Moje wspaniałe dzieci to zdecydowanie mój największy sukces – twierdzi artysta. Choć jest doskonale znany w świecie muzycznym, to nie jest żadnym celebrytą. Nigdy nie tworzył muzyki komercyjnej, co jest chyba łatwiejsze. Pozostał raczej artystą niszowym, który ma oddane grono fanów.

Przyjaciół poznaje się w biedzie

– Trzeba Szubę uratować – mówią nawet ci, którzy patrzyli kiedyś na niego sceptycznie. Bo nie ma co ukrywać, Artur jest dość kontrowersyjną postacią. Wydawało się, że można go albo tylko kochać, albo tylko nienawidzić. Okazuje się, że w jakiś przedziwny sposób umie połączyć te dwa uczucia w jedno. Bywa prawdziwym bratem-łatą, ale też zagorzałym przeciwnikiem. O tym, że ma dobre serce, wiedzą wszyscy ci, którzy poznali go bliżej. Od lat bowiem bez rozgłosu pomaga innym w potrzebie. Tak jak jego mama – Ewa Jabłońska, będąca założycielką Stowarzyszenia Kobieta 2000. Wraz z koleżankami od lat prowadzą akcje charytatywne i organizują liczne projekty dla chorych i ubogich.

– 35 lat temu zachorowałam na raka. Artur miał 15 lat, a Robert – 11. Przeszłam operację i naświetlania. Leczenie trwało długo. Po pięciu latach byłam już zdrowa – mówi pani Ewa.

Miała ogromne wsparcie w swoich bliskich.

– Mój cudowny mąż wierzył, że uda się pokonać chorobę. Dzięki niemu także w to uwierzyłam. Wspaniale opiekował się chłopcami – dodaje choszcznianka. O tym, że wyzdrowieje, przekonywał ją nieżyjący już profesor Zdzisław Torbe ze Szczecina. Kiedy w szpitalu płakała nie tylko z bólu, ale przede wszystkim z obawy, że jej dzieci już niedługo stracą matkę, ten właśnie lekarz mocno ją pocieszał. – Dziecko! Ty będziesz żyła i doczekasz wnuków – słyszała.

– Kiedy 24 lata temu zostałam babcią Weroniki, to pojechałam do profesora podzielić się z nim swoim szczęściem. Cieszył się razem ze mną – wspomina Ewa Jabłońska.

Prawdziwą ironią losu jest teraz walka jej syna, który kiedyś przeżywał chorobę matki. Widzi więc jak oznaki sympatii dla niego dodają mu siły.

– Wierzę, że Artur wyzdrowieje. Od tych ludzi otrzymał ogromną moc. Niech się tylko ogarnę, to do końca życia będę działała także na rzecz tych chorych na raka, którzy muszą przechodzić przez te koszmarne procedury. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby ludzie poddawali się badaniom profilaktycznym – mówi Ewa Jabłońska.

Dziś także jej wnuczka Weronika walczy o zdrowie taty. To dzięki jej staraniom, które wsparli m.in. Kasia Buja Kazuba, koledzy z zespołów czy mama Weroniki – Agnieszka Szuba, odbędzie się koncert. W niedzielę (5 marca) o godz. 18 w Rocker Club Szczecin zagrają: iNNi, Curcuma, Rockasta, Chorzy, Nordyk, Babu Król, Metro, Banda Puchatka i MartEon. Koncert poprowadzi Maciej Łagodziński. Jest to impreza charytatywna zatytułowana „Nie ma ciszy – gramy dla Szuby”.
 W akcję włączył się także marszałek województwa Olgierd Geblewicz, który w niedzielę zagra i zaśpiewa dla Artura. Wstęp na koncert jest wolny, dla wszystkich chętnych do kupienia cegiełki w cenie 20 zł. Pieniądze na leczenie Artura są i będą zbierane przez Stowarzyszenie KLUB KOBIETA 2000 – nr konta: 13 8359 0005 0027 4469 2000 0001, z dopiskiem „Dla Artura”. Więcej szczegółów na stronie www.kobieta2000.pl oraz m.in. na www.facebook.com/ZbieramyNaLeczenieArturaSzuby/, a także na wielu innych profilach bliskich mu osób. ©℗

Elżbieta LIPIŃSKA

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA