Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego w Szczecinie w sprawie Dariusza Sacharczuka (sąd zezwolił na publikację nazwiska), jednego z „pośredników” handlu nieruchomościami. Oskarżony najbliższe pięć lat spędzi za kratkami.
Sacharczuk, o czym wielokrotnie pisaliśmy, wyszukiwał ludzi, którzy mieli kłopot z płaceniem czynszu i byli zadłużeni w spółdzielniach mieszkaniowych. Oferował swoją pomoc, która polegać miała na spłacie zadłużenia, znalezieniu mniejszego mieszkania oraz przekazaniu dodatkowo pewnej kwoty pieniędzy. Praktyka była jednak inna. Tak działał nie tylko Sacharczuk ale jeszcze kilku jego kolegów, którzy na razie uniknęli odpowiedzialności karnej (jeden z nich siedzi od wielu miesięcy w areszcie). W rozstrzyganym przez sąd przypadku w grę wchodziło oszustwo na szkodę dwóch mężczyzn (w tym jednego z niepełnosprawnym synem) na łączną kwotę 240 tys. zł. Stracili mieszkania i pieniądze.
Obrońca oskarżonego zarzucał sądowi pierwszej instancji, że ten nie powołał biegłego do wyceny mieszkań (nie było takiej potrzeby - ripostował SA) oraz to, że została naruszona tajemnica notarialna (składający zeznania notariusz nie protestował). Oskarżony z kolei stwierdził, że 5 lat więzienia to „wyrok z kapelusza, który był manifestacją sądu pierwszej instancji”. Prosił o łagodniejszy wymiar kary i obiecał, że zerwie z przeszłością. Dodam, że sąd zakazał mu przez 10 lat być pośrednikiem w tej branży.
Maciej Żelazowski, sędzia sprawozdawca i przewodniczący Sądu Apelacyjnego orzekł, że wyrok SO był słuszny i podtrzymał go w całości (będzie opublikowany m.in. w „Kurierze”). W uzasadnieniu stwierdził, że oszuści wyszukują ludzi zadłużonych, nie znających się na prawie, którym notariusze podsuwają do podpisania dokumenty i często im ich nie czytają.
- Są w nim (akcie notarialnym -dopisek red.) dziwne zapisy, które nic nie znaczyły - stwierdził sędzia Żelazowski. Celem takiego działania było stworzenia wrażenia, że zadłużeni ludzie likwidują swoje długi, chociaż w kancelarii notarialnej nikt tego dokumentu pokrzywdzonym nie czytał. - Dostawali dokument i go podpisywali. Notariusz powiedział, żeby podpisać, to podpisywali. Celem oskarżonego od początku kontaktu z poszkodowanymi było niekorzystne rozporządzanie ich mieniem - dodał sąd.
Wyrok jest prawomocny. Można jedynie wnieść od niego kasację do Sądu Najwyższego. Może to jednak uczynić adwokat, a nie radca prawny z urzędu, który bronił Sacharczuka.
* * *
Jak nas poinformowała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz do sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko notariuszowi, który m.in. sporządzał akt w opisanej sprawie. Postawiono mu wiele zarzutów, w tym m.in. poświadczanie nieprawdy.
Mirosław KWIATKOWSKI