Młoda matka w niedzielny wieczór (7 marca) zawiadomiła policję, że nie żyje jej pięciomiesięczne dziecko. Znajdowała się z martwym synkiem na klatce schodowej kamienicy przy ul. Emilii Plater w Szczecinie. Prawdopodobnie niemowlak został uduszony. 25-letnia mieszkanka Polic jest podejrzana o zabójstwo. Grozi jej nawet dożywocie. Prokuratura nie zdradza żadnych szczegółów sprawy. Podkreśla, że za wcześnie, by mówić o motywie zbrodni.
Przed kamienicą przy ul. Emilii Plater 1 w Szczecinie palą się znicze. Postawiono je w dzień, kiedy media obiegła informacja, że doszło do takiego nieszczęścia. Mieszkańcy domu są w szoku.
– Ona w naszej kamienicy na pewno nie mieszkała – mówi jedna z lokatorek. – Mój mąż ją widział wtedy w niedzielę, jak stała tutaj z wózkiem w kącie przy drzwiach wejściowych. Była już z nią policja. Ta dziewczyna bardzo płakała, była w szoku. Dziecko leżało pod cieniutką kołderką, lekko ubrane, a przecież jest tak zimno. Policjanci pytali: „Ile pani jeździła z tym dzieckiem?”. Potem poszli z nią do radiowozu. Dzieciątko też zabrali, tylko wózek został, ładny, głęboki, biało-granatowy. Jak ten wózek zobaczyłam, to od razu skojarzyłam, że tę dziewczynę wcześniej widywałam z okna kuchni, jak spacerowała z dzieckiem w tę i z powrotem. Na pewno jeszcze ze dwa tygodnie temu ją widziałam. Chyba mieszkała gdzieś w okolicy.
25-latka mieszka w Policach. Ma jeszcze dwójkę małych dzieci, których nie wychowuje. Z relacji osób z jej otoczenia wynika, że po urodzeniu trzeciego dziecka także nie radziła sobie z macierzyństwem, problemami bytowymi, nie miała też adekwatnego do potrzeb wsparcia. Zaprzeczają temu pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej w Policach. Kobieta była im znana już wcześniej. Stały kontakt się urwał, od kiedy przestała mieć przy sobie starsze dzieci. Ale według zapewnień, jej sytuację monitorowano.
– Kiedy dowiedziałyśmy się, że ta pani jest w ciąży, przeprowadziłyśmy z nią rozmowę. Wiedziałyśmy, że będzie potrzebna pomoc – mówią pracownice OPS w Policach, które zajmowały się kobietą. – Cały czas podkreślała, że chce to dziecko wychować, że dojrzała do tej roli. W momencie, kiedy urodziła, praktycznie od razu został wprowadzony asystent rodziny i praca socjalna.
Z zapewnień OPS wynika, że nigdy nie mieli niepokojących zgłoszeń i sygnałów ze środowiska, że może się z nią dziać coś złego.
– Osobiście widziałam ją w przychodni, widziałam jak podnosiła to dziecko, tuliła, widać było te wszystkie emocje matczyne względem dziecka – mówi pracownica OPS. – Dziecko było zdrowe, było bardzo zadbane, czyściutko ubrane, czysty wózek. Miałyśmy ostatnio wrażenie, że nawet mama wręcz kwitnie, bo rzeczywiście widać było, że dba o siebie. Nie było żadnej przesłanki, żeby podejmować dodatkowe działania.
OPS twierdzi, że pomimo pandemii, pracownicy regularnie mieli z nią kontakt osobisty. Współpracowała, wykonywała wszystkie polecenia. Widzieli się z nią w tygodniu przed tragedią 2 i 3 marca, były wtedy załatwiane sprawy mieszkaniowe w urzędzie oraz sprawy związane z lekarzem. Poza tym planowała zapisać dziecko do żłobka.
Od poniedziałku pracownica ośrodka nie mogła się z nią skontaktować.
– Czynności, które zostały podjęte, zarówno przez policję, jak i prokuraturę, doprowadziły do uzasadnionego podejrzenia, iż śmierć tego dziecka nastąpiła na skutek uduszenia – informuje Alicja Macugowska-Kyszka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. – W związku z tym matka, która zawiadomiła policję o tym zdarzeniu, usłyszała zarzut zabójstwa swojego dziecka w zamiarze bezpośrednim. Czyn ten zagrożony jest nawet karą dożywotniego pozbawienia wolności. Została aresztowana na trzy miesiące. Ciało dziecka zabezpieczono do sekcji sądowo-lekarskiej. Trwa kontynuowanie gromadzenia materiału dowodowego, są w tej sprawie przesłuchiwani świadkowie, żeby wyjaśnić wszystkie okoliczności tego tragicznego zdarzenia.
Anna GNIAZDOWSKA, Agnieszka SPIRYDOWICZ