Turecka policja zastrzeliła dwie napastniczki, które w czwartek rano obrzuciły granatami i ostrzelały posterunek policyjny na przedmieściu Stambułu. Do zamachu przyznało się skrajnie lewicowe tureckie ugrupowanie DHKP-C.
Informacja o przyznaniu się do zamachu została zamieszczona na stronie internetowej zbliżonej do Rewolucyjnego Frontu-Partii Wyzwolenia Ludu (DHKP-C).
"Pozdrawiamy was, nasze dwie dzielne bojowniczki o wyzwolenie, które wzięły walkę o wyzwolenie ludu na swoje barki" - głosi oświadczenie DHKP-C. Ugrupowanie to przeprowadza od lat 70. liczne zamachy na przedstawicieli państwa tureckiego, kapitalizm lub interesy amerykańskie. Systematycznie też atakuje tureckich policjantów.
Do czwartkowego ataku doszło w dzielnicy Bayrampasa w europejskiej części Stambułu. Kobiety uciekły z miejsca ataku samochodem i ukryły się w pobliskim budynku mieszkalnym, który został otoczony przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Według agencji prasowej Anatolia zastrzelone napastniczki zostały zidentyfikowane przez policję jako członkinie DHKP-C, Cigdem Yaksi i Berna Yilmaz.
Tureckie media pokazały nagranie wideo z kamer bezpieczeństwa, na którym kobiety ostrzeliwują z broni automatycznej policyjny samochód i jak policjanci otaczają budynek. Oblężenie trwało około godziny, przerywane sporadyczną wymianą strzałów.W strzelaninie lekko rannych zostało dwóch policjantów.
Turcja od kilku miesięcy żyje w podwyższonym pogotowiu po serii krwawych zamachów. 17 lutego w zamachu na konwój pojazdów wojskowych w Ankarze zginęło 29 osób. Do ataku przyznała się organizacja Sokoły Wolności Kurdystanu, powiązana z zakazaną w Turcji Partią Pracujących Kurdystanu.
W 2015 roku Turcją wstrząsnęły cztery zamachy, m.in. w Ankarze, Stambule i przy granicy turecko-syryjskiej. Wszystkie przypisano Państwu Islamskiemu. (pap)
Na zdjęciu: kobiety uciekły z miejsca ataku samochodem i ukryły się w pobliskim budynku mieszkalnym, który został otoczony przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa.