Zakończona w niedzielę Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa (MSC) uważana jest za papierek lakmusowy sytuacji w polityce międzynarodowej. W tym roku, mimo postępów w kwestii Syrii, przebiegała w cieniu sugerowanej przez Rosję „nowej zimnej wojny”.
Przez długi czas w rosyjskiej polityce obowiązywał podział ról na dobrego i złego policjanta. Tym dobrym, sygnalizującym wolę porozumienia z Zachodem był Dmitrij Miedwiediew, w latach 2008-2012 prezydent, a obecnie premier Rosji. Rola złego policjanta zarezerwowana była od dawna dla Władimira Putina – bezkompromisowego i twardego przywódcy dążącego do odbudowy rosyjskiego imperium.
Zakończona w niedzielę konferencja w Monachium dowiodła, że ten tradycyjny podział należy do przeszłości. W swoim wystąpieniu na forum MSC Miedwiediew pokazał, że w polemice z Zachodem ani o jotę nie ustępuje swojemu prezydentowi. W wygłoszonym w sobotę przemówieniu, które - jak zauważył „Der Spiegel” - ze względu na ostry ton i szybkość wypowiedzi „doprowadziło do rozpaczy tłumaczy”, obarczył Zachód odpowiedzialnością za staczanie się w kierunku nowej zimnej wojny pomiędzy jego krajem a Zachodem. (pap)
Więcej w poniedziałkowym "Kurierze Szczecińskim" i e-wydaniu
Fot. government.ru