Kilku uzbrojonych napastników próbowało w środę wedrzeć się do synagogi w mieście Halle w kraju związkowym Saksonia-Anhalt. Po nieudanej próbie sforsowania drzwi świątyni otworzyli ogień do ludzi na ulicy. Dwie osoby nie żyją.
W czasie ataku w synagodze znajdowało się około stu osób.
- Gdyby zamachowcom udało się dostać do środka budynku, najprawdopodobniej doszłoby do krwawej łaźni – pisze dziennik "Die Welt" na swojej stronie internetowej. Napastnicy próbowali sforsować drzwi m.in. przy użyciu granatów. Kiedy to się nie udało, otworzyli ogień do ludzi na ulicy.
Na amatorskim nagraniu, które pojawiło się w internecie i ma przedstawiać jednego z napastników, widać jak mężczyzna w mundurze taktycznym, kamizelce kuloodpornej i hełmie strzela w mieście ze strzelby powtarzalnej. Według informacji niektórych mediów napastnicy byli też uzbrojeni w sowieckie pepesze z okresu II wojny światowej.
W wyniku ataku zginęły dwie osoby - kobieta i mężczyzna. Kilka zostało rannych.
Śledztwo dotyczące ataku w Halle przejęła prokuratura federalna w Karlsruhe, której podlegają m.in. sprawy związane z zamachami terrorystycznymi.
Z informacji uzyskanych przez "Bilda" wynika też, że landowe ministerstwo spraw wewnętrznych Saksonii-Anhalt, gdzie leży Halle, wychodzi z założenia, że atak miał podłoże "antysemickie i ksenofobiczne". "Bild" ustalił też, że jeden z uczestników ataku w Halle jest "białym Niemcem" i ślady prowadzą do austriackiego kraju związkowego Burgenland.
Z kolei berliński dziennik "Tagesspiegel", powołując się na źródła w służbach bezpieczeństwa, informuje, że za zamachem mogą stać prawicowi ekstremiści.
W środę rano niemiecka policja przeprowadziła w czterech krajach związkowych (Turyngii, Saksonii-Anhalt, Badenii-Wirtembergii i Bawarii) obławę na członków ekstremistycznych organizacji Volksfront, Combat 18 i Blood and Honour. Sześć osób zostało aresztowanych. Mieli oni rozsyłać maile z pogróżkami do m.in. urzędów, redakcji, centrali partyjnych i instytucji religijnych.
Nie wiadomo, czy oba wydarzenia: atak na synagogę i obława są w jakikolwiek sposób powiązane.
Z dotychczasowych informacji wynika, że część sprawców została ujęta. Jeden z nich miał wypadek samochodowy na drodze B91 między miejscowościami Deuben i Werschen na południowy-zachód od Lipska. Według "Bilda" został on został zatrzymany przez antyterrorystów z jednostki SEK. Miał w bagażniku samochodu broń.
Jak podaje ta sama gazeta na stronie internetowej, do kolejnego zatrzymania miało też dojść koło przedszkola w miasteczku Landsberg, 15 kilometrów na wschód od Halle. Tam również oddano dzisiaj strzały.
W tej sprawie panuje jednak informacyjny chaos. W tym momencie nie wiadomo, ilu było zamachowców ani ilu próbuje uciekać samochodami czy na piechotę.
Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert wyraził nadzieję, że policja szybko schwyta odpowiedzialnych za atak. "Myślami jesteśmy z rodzinami i przyjaciółmi zabitych" - zapewnił.
Niemiecki minister spraw zagranicznych napisał w środę na Twitterze, że atak na synagogę w Halle w Dzień Pojednania, Jom Kipur (jedno z najważniejszych żydowskich świąt religijnych), to bolesny cios. Zaapelował też o walkę z antysemityzmem.
Premier Saksonii-Anhalt Reiner Haseloff potępił atak, który uznał za zamach na pokojowe współżycie ludzi w Niemczech.
Parlament Europejski uczcił ofiary minutą ciszy.
Na terenie całych Niemiec została wzmocniona ochrona synagog. W środkowej części kraju wprowadzono ostrzejsze środki bezpieczeństwa na lotniskach i dworcach. Wzmożono też kontrole na drogach w kierunku Polski i Czech - poinformowała na Twitterze Policja Federalna (Bundespolizei).
(PAP)
Fot. EPA/Filip Singer