Rozmowa z Damianem Zielińskim, zawodnikiem Grupy Kolarskiej Piast Szczecin
W sobotę podczas zawodów o Grand Prix Niemiec w Chociebużu, czyli w Cottbus, w kwalifikacjach sprintu na 200 metrów, fatalny wypadek miał reprezentant Polski, kolarz szczecińskiego Piasta Damian Zieliński, który w poniedziałek przeszedł operację i już rozpoczął proces rehabilitacji. Poprosiliśmy go o krótką rozmowę.
- Co wydarzyło się w feralnym wyścigu podczas zawodów w Cottbus?
- Jechałem na rowerze kadry narodowej, który niestety zawiódł. Zerwał się gwint w tylnym kole i straciłem panowanie nad pojazdem. Odruchowo wyszarpnąłem nogi i próbowałem wyprowadzić rower, ale akurat był zjazd z wirażu i się nie udało. Przeleciałem przez kierownicę uszkadzając obojczyk i żebra. Mówiono mi, że straciłem przytomność. Pamiętam tylko oderwane epizody, jak przenoszono mnie na nosze.
- Niemieckie szpitale mają bardzo dobrą opinię. Czy pan też to potwierdza?
- Jestem sportowcem, a nie specjalistą od oceniania placówek służby zdrowia. Mogę tylko opowiedzieć o tym, co się działo ze mną. Oceniono wstępnie, że jestem „najmniej groźnym przypadkiem spośród pacjentów szpitala w Cottbus" i dlatego na oczyszczenie ran czekałem aż 11 godzin. Nie wszystkie moje urazy zostały zdiagnozowane, oceniono, że to nic groźnego i wróciłem do Polski.
- Postanowił pan dalej szukać pomocy medycznej już w Szczecinie...
- Zwróciłem się do zaprzyjaźnionego lekarza Macieja Karaczuna, który też jeździ rowerem na torze, a opiekuje się między innymi siatkarkami Chemika Police. Skierował mnie błyskawicznie do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego PUM przy ulicy Unii Lubelskiej do kierowanej przez profesora Andrzeja Bohatyrewicza Kliniki Ortopedii, Traumatologii i Onkologii Narządu Ruchu, a tam po specjalistycznych badaniach okazało się, że urazy są poważniejsze i w przypadku chęci szybkiego powrotu do sportu, wymagają zabiegu operacyjnego, na który od razu się zdecydowałem i został on przeprowadzony już w poniedziałek rano.
- Jak się pan teraz czuje?
- Jestem cały obolały, wychodzą skutki potłuczeń na torze, ale jestem dobrej myśli i już podjąłem rehabilitację, a w firmie Rehbet zajmuje się mną Beata Buryta, która dobrze znana jest też piłkarzom Pogoni Szczecin, bo nimi również się opiekuje. Natomiast jeśli chodzi o suplementację, to pomaga mi w tej kwestii Igor Olejnik ze Spondylusa, a firma ta zapewnia ponadto opatrunki.
- Wypadek przerwał medalową serię, bo ostatnie starty wskazywały na rosnącą formę...
- W ostatnich zawodach dwukrotnie zajmowałem miejsca na podium, wywalczając brązowe medale w sprincie w czeskim Prostejovie i niemieckim Dudenhofen. Będę jednak robił wszystko, by już jesienią powrócić na rower.
- Dziękujemy za rozmowę i życzymy powrotu do zdrowia.©℗ (mij)
Damian Zieliński i Beata Buryta
Fot. Ewa ZIELIŃSKA
Damian Zieliński na medycznej konsultacji z doktorem Maciejem Karaczunem
Fot. Ewa ZIELIŃSKA